Patmos autorstwa Hamisha Bowlesa po raz pierwszy ukazał się w lipcowym numerze Vogue z 2011 roku.

Aby odkryć więcej pereł z archiwum Vogue’a, zapisz się do newslettera Nostalgia [tutaj](#).

Wulkaniczna wyspa Patmos, gdzie św. Jan otrzymał swoją apokaliptyczną wizję, wydała się pisarzowi Lawrence’owi Durrellowi „bardziej ideą niż miejscem, bardziej symbolem niż wyspą”. Jednak jej uderzające piękno jest niezaprzeczalne w chwili, gdy wyłania się z morza (nie ma tu lotniska) – maleńkie białe domki rozsiane po wzgórzach jak przebiśniegi, z wioską Chora na szczycie, zwieńczoną starożytną twierdzą. Prawdziwy majestat wyspy kryje się pod błękitnymi wodami Dodekanezu, o czym świadczą ogromne statki wycieczkowe cumujące w porcie Skala, wysypujące opalonych turystów, którzy rozpraszają się po sklepach i kamienistych plażach.

Miejscowi są jednak z twardszej gliny. Nie robią sobie nic z godzinnej wędrówki po kamienistym terenie, omijając węże, by dotrzeć do odosobnionych piaszczystych zatoczek w cieniu tamaryndowców. Jeszcze dalej zapuszczają się jaskrawo pomalowane łodzie rybackie, wożąc gości do ukrytych zatok otoczonych wulkanicznymi klifami – przypomnienie, że ta wyspa była niegdyś tak surowa, że służyła jako miejsce wygnania. Sam św. Jan został tu zesłany w I wieku n.e., nawracając wyspiarzy, zanim usunął się do groty na zboczu góry, by podyktować swemu uczniowi Prochorowi Apokalipsę. Do XI wieku na wzgórzu powstał klasztor, który rozkwitał przez stulecia.

„Klasztor zawsze był sercem wyspy” – mówi projektantka biżuterii Charlotte di Carcaci, której dom znajduje się w Chorze. Wioska rozrosła się wokół klasztoru, mieszcząc jego rzemieślników w sprytnie zaprojektowanych domach, które łapią każdy powiew wiatru. „To proste życie, ale nigdy nie czujesz się tu nieszczęśliwy” – dodaje. Domy stoją tak blisko siebie, że rodzinne kłótnie i wiejskie plotki przenikają przez ściany. W prawdziwie mauretańskim stylu ich wejścia są celowo skromne – czy prowadzą do skromnego mieszkania, czy do wielkiego dziedzińca – by zmylić potencjalnych złodziei.

Gdy projektant John Stefanidis i artysta Teddy Millington-Drake przybyli tu w latach 60., zastali Patmos „jak surrealistyczny obraz – pusty, z domami w ruinie”, ich fasady wyblakłe, drewniane elementy łuszczące się. Stefanidis był oczarowany. Para przekształciła walący się dom, zniszczony przez osły, w jeden z najbardziej magicznych domów na wyspie, później rozbudowując go o bujne ogrody spływające po zboczu. Pisarka podróżnicza Freya Stark nazwała go „dziełem sztuki osadzonym w jasnej, nieoczekiwanej ramie wysp”.

Życie na Patmos nie było dla słabych duchów. Miejscowi byli głęboko tradycyjni – gdy Stefanidis przywiózł swojego pieska do towarzystwa, „ludzie gonili go po ulicach; nigdy wcześniej nie widzieli psa”. Przez lata na wyspie nie było telefonów, tylko telegramy. „Podmuch wiatru mógł to wszystko rozwiać” – wspominał Stefanidis. „Jacqueline Onassis kiedyś odwiedziła i utknęła – w Chorze był tylko jeden telefon i musiała go odszukać!”

(Towarzyszące zdjęcia: Chiara i Miranda di Carcaci na swoim tarasie; pokój gościnny w domu Petera Speliopoulosa i Roberta Turnera; detal salonu u di Carcacich.) Tarasy w domu Giuseppe i Grazii Gazzoni Frascara.

Na wyspie było tak mało drzew, że ludzie ogrzewali się węglem drzewnym. Wodę deszczową gromadzono w cysternach, a o ogrodnictwie nie było mowy. „Nie było co jeść!” – wspomina Stefanidis. „Warzywa, owoce i inne zapasy musiały być sprowadzane z Aten. To było cudownie niewygodne”. Mimo to przez dziesięciolecia rosła społeczność expatów, a Stefanidis – znany dekorator – pracował przy około tuzinie domów, wielu dla przyjaciół, którzy znosili trudną podróż. „Przynosisz ze sobą zgniliznę” – powiedział mu kiedyś szczerze Cy Twombly.

Nawet teraz czas w Chorze płynie powoli. Jest tylko jeden sklep spożywczy (produkty łatwo psujące się trzeba kupować jak najświeższe) i jeden ormiański piekarz, którego pyszne bułeczki z fetą to idealny początek leniwego dnia.

Stajnia z wulkanicznego kamienia Katell le Bourhis z XVII wieku, przekształcona przez architektkę Lilię Melissę.

Osły były jedynym środkiem transportu, aż w latach 70. pojawiła się pierwsza taksówka. Ale kręte uliczki Chory – o białych ścianach obwieszonych ołownikiem i bugenwillą, z drewnianymi elementami pomalowanymi na żywy błękit Adonisa – są zbyt wąskie dla samochodów. Poruszanie się po stromych ścieżkach, pochyłych placach i oszałamiających schodach wymaga kondycji. „Stajesz się tu kozą!” – mówi Katell le Bourhis, której dom na obrzeżach wioski był niegdyś XVII-wieczną stajnią dla pewnych kroku koni mnichów. „Wspinamy się i wspinamy – płaskie buty są na Patmos niezbędne!”

Eleganckie odnowienia tradycyjnego rzemiosła wyspiarskiego przez Stefanidisa – ażurowe drzwi szaf, bambusowe sufity, ręcznie formowane cegły – stały się częścią stylu wyspy. Jego własny dom i projekty są wypełnione skarbami odzwierciedlającymi morską przeszłość wyspy: tureckimi kilimami, damasceńskimi wyrobami metalowymi, angielską porcelaną i indyjskimi tkaninami.

Wnętrze XVIII-wiecznej farmy Jamesa i Aleksandry Brown.

W latach 70. Stefanidis zaprojektował urokliwy wiejski dom dla swojego przyjaciela z Oksfordu, Williama Bernarda. „Dwadzieścia pięć lat później odświeżyłem go – zamieniłem w domek dla lalek” – mówi. Teraz należy do handlarza antykami Alexandra di Carcaci (bratanka Millington-Drake’a) i jego rodziny. W prawdziwie patmijskiej tradycji większość wyposażenia domu przyszła z nieruchomością. „Te chwiejne mosiężne łóżka zawsze zostają z domem” – zauważa Charlotte.

Społeczność Chory jest wspaniale wielopokoleniowa. „To jak wspólnota marzeń” – mówi le Bourhis. „Przyciąga dość niezwykłych i ekscentrycznych ludzi” – dodaje di Carcaci.

Salon le Bourhis, urządzony meblami z lokalnej szkoły i XIX-wiecznymi łóżkami.

Za niepozornymi drzwiami wioski kryją się nieoczekiwane wnętrza. Architekt Ahmad Sardar Afkhami zaprojektował ukryty tarasowy ogród dla greckich przyjaciół, których córka wprowadziła go na wyspę, gdy oboje studiowali na Brown. Drewniany podest nad ich dużą cysterną został zainspirowany perskim takht – podwyższoną platformą nad wodą służącą do chłodzenia. „To idealne miejsce, by usiąść i podsłuchiwać niczego niepodejrzewających przechodniów!” – mówi.

Wioska Chora.

Rozległe białe tarasy włoskiej socjality Grazii Gazzoni wychodzą na najwyższe wzgórze wyspy i poetycką Kaplicę Proroka Eliasza, zbudowaną na ruinach starożytnej greckiej świątyni Apollina. Wewnątrz, z dala od upału, pokoje są wypełnione osmańskimi aksamitami, antycznymi pejzlami, pozłacanym drewnem i srebrem – godnymi bohaterki Turgieniewa.

Dla artysty Jamesa Browna i jego żony Aleksandry „Skoupidia to nasze ulubione greckie słowo...”

W ich prostej XVIII-wiecznej farmie, urządzonej podstawowymi XIX-wiecznymi meblami, które przyszły z domem, dodali własny akcent – wyłożyli tarasy owalnymi płytami marmuru, wyciętymi z obrzeży umywalek przez lokalnego kamieniarza. „Śmieci na Patmos to świetne źródło inspiracji” – śmieje się James.

W pobliżu architekt Ahmad Sardar Afkhami zaprojektował chłodzącą perską platformę zbudowaną nad cysterną domu, z widokiem na bieloną wioskę Chorę i kaplicę proroka Eliasza.

Tymczasem ich przyjaciele – dekorator Robert Turner i dyrektor kreatywny Donny Karan, Peter Speliopoulos – dołożyli wszelkich starań, by odrestaurować własną parę domów. Pierwszy to uroczy XIX-wieczny wiejski dom, wciąż z oryginalną farbą i detalami, który, jak mówi Turner, „naprawdę nadaje tym domom duszę”. Później odkryli, że sąsiednia ruina – budynek z 1638 roku z wenecjańskim oknem, który zawsze podziwiali – też jest na sprzedaż. „Jeśli możesz być swoim własnym sąsiadem, to całkiem idealne” – żartuje Turner.

Zatrudnili architektkę Katerinę Tsigaridę, zainspirowani jej staranną renowacją własnego domu w Chorze, by zachować prostotę materiałów i piękno oryginalnej struktury. Renowacja trwała dziesięć lat, dzięki wykwalifikowanej pracy patmijskich kamieniarzy i stolarzy.

Choć ich wyposażenie wygląda, jakby zawsze tam było, niektóre przedmioty przebyły długą drogę. Na przykład, gdy Turner i Speliopoulos nie mogli znaleźć greckiego łóżka, które im się podobało, odrestaurowali XVIII-wieczne włoskie łóżko z Nowego Jorku i wysłali je na Patmos.

Gdy książę Umberto di Savoia Aosta odpoczywa w ogrodzie na tarasie w Chorze, James Brown zastanawia się nad życiem na wyspie: „Kluczem do życia na Patmos jest posiadanie naprawdę bliskich greckich przyjaciół. Inaczej nigdy się nie wpasujesz – nie zrozumiesz lokalnych zwyczajów, a tym bardziej greckiego sposobu myślenia, który musisz poznać, jeśli chcesz zostać”.

Speliopoulos zgadza się: „Jest tu silne poczucie wspólnoty i rodzaj bezwysiłkowej elegancji – piękna w prostocie. To jak cofnięcie się w czasie”.

---

Ta wersja zachowuje oryginalne znaczenie, jednocześnie sprawiając, że język jest bardziej płynny i naturalny. Daj znać, jeśli chcesz wprowadzić dodatkowe poprawki!