SCENA, ALE NIE SŁYSZANA
Aktorka i ikona Chloë Sevigny ucieleśnia chłodny, wyobcowany styl, który idealnie współgra z projektami Helmuta Langa. Ma na sobie przezroczystą bluzkę i spódnicę Helmuta Langa. Po przeciwnej stronie: sam austriacki projektant, prowadzący życie w odosobnieniu. Fryzura: Didier Malige dla Frédéric Fekkai Beauté; makijaż: James Kaliardos. Redaktor mody: Grace Coddington.

"Scents & Sensibility" autorstwa Sally Singer pierwotnie ukazał się w majowym wydaniu Vogue z 2000 roku. Aby uzyskać więcej najciekawszych materiałów z archiwum Vogue, zapisz się do newslettera Nostalgia.

Za kulisami pokazu jesień 2000 Helmuta Langa rozgrywa się sytuacja modowa – odmienna od chwili modowej. Najbardziej pożądana modelka świata, Gisele Bündchen, postanowiła nie dołączyć do Stephanie Seymour, Claudii Schiffer, Tatjany Patitz, Cecilii Chancellor i innych znanych piękności zgromadzonych na nowojorskim nabrzeżu Pier 94 na wybiegu. Helmut przydzielił popularnej brazylijskiej modelce tylko jedno wyjście, ona zaś i jej wymagająca świta (czy jest ktoś bardziej poruszony i głośny niż opiekun celebryty, który czuje się pośrednio urażony?) są niezadowoleni i postanowili w ogóle odejść.

Helmut – który, według Simona Doonana z Barneysa, „obsadza swoje pokazy jak film Fassbindera” – jest niewzruszony. Gdy Kate Moss była najbardziej pożądaną modelką, podobnie ograniczał ją do jednego występu na pokaz. Częstsze korzystanie z top modelki byłoby jak podążanie za tandetnym trendem, a Helmut gardzi wszystkim, co tandetne. To sprawia, że jego następny ruch jest tym bardziej zagadkowy: w materiałach promocyjnych pokazu, obok informacji o fryzjerze, makijażyście i muzyce, znajdują się informacje o zapachach (Helmut Lang Parfum dla kobiet, Helmut Lang Eau de Cologne dla mężczyzn). Obserwatorzy zastanawiają się, jak ten symbol ścisłego indywidualizmu mógł uciec się do najbardziej oczywistej taktyki komercyjnej w branży: promowania perfum, których na pokazie właściwie nikt nie może poczuć. Czyżby cesarz nie miał nosa?

Pytanie to staje się bardziej wyraziste w tym miesiącu, gdy Helmut Lang wprowadza właśnie te perfumy do sprzedaży online. Choć komputery poszły do przodu, funkcja „podrap i powąchaj” jeszcze nie została wynaleziona. Po co więc sprzedawać zapach, którego nie można wypróbować? Odpowiedź brzmi: to wprowadzenie na rynek jest po części oświadczeniem na temat wprowadzania na rynek. Sprowadza do ekstremum ideę, że konsumpcję napędza rozpoznawalność marki – „Helmut Lang” – a nie sam produkt. Jak zauważa Richard Gluckman, architekt stojący za sklepami i domami Langa, „premiera w internecie jest o krok oddalona od rzeczywistego doświadczenia”. Innymi słowy, zaprasza się cię do zignorowania swoich zmysłów, całkiem dosłownie.

To nie pierwszy raz, gdy Lang rzucił wyzwanie oczekiwaniom publiczności i branży. Na początku 1998 roku został pierwszym projektantem, który przeniósł dom mody z Europy do Ameryki. Na miejscu był też pierwszym ważnym projektantem, który zrezygnował z nowojorskiego tygodnia mody, prezentując swoje kolekcje na CD-ROM-ie i online, zmuszając notorycznie nieufną wobec technologii branżę do nadgonienia zaległości. Następnie, latem 1998 roku, zdecydował się pokazać swoją kolekcję wiosna '99 przed europejskimi pokazami – śmiały ruch, który sprawił, że uznani nowojorscy projektanci, tacy jak Calvin Klein, w panice zmieniali harmonogramy, pozostawiając niegdyś święty kalendarz modowy tak zaburzony jak para postrzępionych dżinsów Helmuta Langa.

Ach, dżinsy. Czy był kiedykolwiek odważniejszy hazard modowy niż pobieranie luksusowych cen za poplamione farbą, ziemiste denim? Jednak, jak zawsze, branża chętnie poszła w jego ślady. Przyjaciółka Langa, Kim Stringer, dyrektor mody japońskiego Vogue, mówi, że w pewną niedzielę w Tokio zauważyła w mieście 20 lub 30 par tych dżinsów inspirowanych Jacksonem Pollockiem. „Właściwie sama właśnie kupiłam parę” – przyznaje z lekkim przeprosinami. „Co mogę powiedzieć? Mają odpowiednią długość, odpowiedni kolor, a złota plama jest idealnie umieszczona. To naprawdę eleganckie”.

Cesarz może nie mieć szat, ale dokądkolwiek się uda, tłum modowy podąża za nim. Spróbuj tylko wcisnąć się do maleńkiego butiku Langa w Mediolanie podczas tygodnia mody. Przyciągnięci przystępnymi cenami i wczesnym dostępem do nowego sezonu – odzież Helmuta Langa jest produkowana we Włoszech – paczka fashionistek kieruje się prosto z lotniska Malpensa na Via Sant'Andrea. Walcząc z jet lagiem, odstawieniem melatoniny i sobą nawzajem, robią zakupy. Doświadczony redaktor naczelny z radością oświadcza, że gorąco różowa koszulka z ekstra długimi rękawami sprawia, że „czuje się jak arystokrata”. Olśniewająca redaktorka w Pradzie chwyta dwa garnitury i marynarkę, nazywając je swoją „całą roboczą garderobą” na sezon. Ludzie, którzy mają dostęp do każdego projektanta na świecie, szaleją na punkcie bluz, dżinsów i bladych garniturów khaki. Dopiero po zaspokojeniu swojego pragnienia Langa przechodzą przez ulicę do Prady.

Być może to właśnie ten szał skłonił w końcu Patrizia Bertellego, szefa Prady i męża Miucci, do zakupu większościowego pakietu udziałów w Helmut Lang w 1999 roku. Dla Miucci Prady wrażliwość projektowa Langa sprowadza się do zwodniczej prostoty: „Ma elegancję, a w swoich najlepszych momentach bardzo konkretny detal dodaje ostrości w bardzo prosty sposób” – mówi.

Profesjonaliści od mody uwielbiają ubrania Langa. „To mój mundur w życiu” – zachwyca się Cecilia Chancellor, chwaląc ich stonowaną, wygodną, życiową i bez wysiłku funkcjonalną grację. „Jego ubrania pozwalają twojej osobowości zabłysnąć” – mówi Stephanie Seymour – „a jednocześnie są oryginalne i mają wyraźny styl”. Wąskie kaszmirowe płaszcze mają zwisające paski, które służą podwójnie – a nawet potrójnie – jako paski, wieszaki na płaszcze i szelki w stylu plecaka. Prosto skrojone spodnie sięgają nisko na biodrach, są smukłe i wydłużające, i nigdy nie przylegają do niedoskonałości figury. Kurtki puchowe z kapturami z shearlingu są jednocześnie sportowe i anielskie, podczas gdy puffiaste sukienki z organzy w głębokich szmaragdach i ametystach są klasycznie ładne, a jednocześnie uderzająco nowoczesne.

Artystka Jenny Holzer – Helmut Lang ma też silny wpływ w świecie sztuki – opisuje jego styl jako „funkcjonalny, skuteczny, minimalistyczny i ładnie odarty”. Jego garnitury mają wszystkie niezbędne elementy, a potem jest w nich coś lepszego lub gorszego, niż byś się spodziewał”. Krótko mówiąc, Helmut Lang tworzy ubrania dla wtajemniczonych. „Wszystko w nim jest tajemnicze i dla koneserów” – mówi Doonan. Przechodzień mógłby podziwiać atrakcyjnie wyglądające skórzane spodnie motocyklowe, ale nigdy nie zgadłby, kto je zaprojektował.

„To przeciwieństwo logomanii” – wyjaśnia Lang. „Reprezentujemy coś nowoczesnego, a jednocześnie tradycyjnego, dobrze wykonanego, co po prostu dobrze się czuje. Nasi klienci nam ufają; wiedzą, że kiedy coś wydajemy, zostało to starannie przemyślane”. Lang jest przystojnym, długowłosym mężczyzną po czterdziestce, który pracuje w czarno-białym biurze wypełnionym atrakcyjną młodą kadrą noszącą czarne spodnie i białe koszule, które preferuje ich szef. Efekt nie jest efektowny, ale przypomina najfajniejsze zebranie architektów, jakie można sobie wyobrazić. Budowana jest niematerialna katedra marki Helmut Lang, a najnowsza iglica sięgająca nieba to nowa linia perfum.

Lang po raz pierwszy uświadomił sobie, „jak bardzo jesteśmy otoczeni zapachami i jak ważne są one dla wszystkich kultur”, na Biennale Mody i Sztuki we Florencji trzy lata temu. Tam stworzył zapach przywodzący na myśl pot, krochmal i skórę, towarzyszący intymnej opowieści Jenny Holzer o nieudanej miłości. Z tej niekonwencjonalnej współpracy zrodziło się autentyczne zainteresowanie możliwościami perfum i partnerstwo z Procter & Gamble. Efekty są zaskakujące – jego przyjaciółka i testerka perfum, fotografka Elfie Semotan, zauważa, że ludzie mają silną reakcję na nowy zapach, uważając go za „pobudzający, interesujący, erotyczny”. Dla kobiety noszenie zapachu Helmuta Langa oznacza przytulenie się do czegoś staromodnego, niejasno paryskiego i – jak to ujmuje Lang – „dość zmysłowego. To zapach, którego obecnie nie ma na rynku”. Rzeczywiście, Helmut Lang Parfum pozbawiony jest nut grejpfrutowych czy trawiastych, powszechnych wśród konkurencji. Helmut Lang Eau de Cologne (dla mężczyzn), który sam projektant nosi z dumą, również „obecnie nie istnieje” i znajduje się „na granicy wody po goleniu”. Lang postrzega te zapachy jako „początek tradycji perfum”. W nadchodzących miesiącach planuje otworzyć w SoHo perfumerię zaprojektowaną przez Gluckmana, aby sprzedawać swoje dzieła w fizycznej, niecyfrowej przestrzeni. Później pojawi się butik w domu towarowym, ale dystrybucja pozostanie selektywna: „To nie jest produkt komercyjny dla mas” – mówi Lang. „Myślę, że powinien rozwijać się powoli, tak jak robiły to stare perfumy”. Szczególnie dumny jest z opakowania – ciężkiej butelki z formowanego szkła o europejskiej masie, która dziwnie współcześnie się prezentuje. „Bycie nowoczesnym” – zastanawia się Lang – „to właściwa mieszanka różnych rzeczy – pewne elementy muszą być tradycyjne, pewne rzeczy muszą być nowe. Nie oznacza to braku korzeni w ogóle”.

Korzenie Langa są notorycznie skromne. Wychowywany przez dziadków w odległej alpejskiej wiosce (myślcie o Heidi, szarotce, jodłowaniu), studiował biznes w Wiedniu i zajął się projektowaniem bez formalnego wykształcenia. W połowie lat osiemdziesiątych pokazywał w Paryżu, wlewając surowe, minimalistyczne sylwetki – awangardowe w tamtym czasie – austriackimi akcentami, takimi jak lederhosen, guziki z rogu i ślubne loden. Linda Dresner, właścicielka butików na Park Avenue i w Birmingham w Michigan, wspomina debiutancką kolekcję Langa z 1986 roku za jej „przesadnie duże bawełniane koszule i jakieś lederhosen. Było w tym jakieś osobliwe zwieńczenie, które przyciągnęło mnie do tych ubrań”. Christian Lacroix pamięta „bardzo eleganckie, bardzo haute couture ubrania. Ostra geometria już była w grze, bardzo schludna i abstrakcyjna”. Jenny Capitain, niemiecka redaktorka mody, która pomagała Langowi w jego pierwszych paryskich pokazach, mówi: „Na początku miał dwóch wiedeńskich krojczych i austriackie tkaniny. Jakość była niesamowita”.

SCARLET WOMAN
„Dobrze ubrana i dobrze zadbana to postawa naszych czasów” – mówi projektant. (I fantastycznie seksowna, można dodać). Czerwony golf, spódnica, Helmut Lang. Fryzura: Sally Hershberger dla Sheer Blonde; makijaż: Denise Markey dla Club Monaco Cosmetics. Redaktor mody: Elissa Santisi.

Wpływ tyrolski zanikł po kilku sezonach; dziś obecność Austrii w twórczości Langa przejawia się przez starych przyjaciół z Wiednia, którzy nadal prezentują jego gładkie, seksowne garnitury, mimo że mają kariery jako lekarze i prawnicy. Ale jakość jego ubrań i sprytne połączenie klasycznych i niekonwencjonalnych elementów pozostają niezmienione. Weźmy na przykład podejście Langa do obecnego trendu na przepych. Podczas gdy inni projektanci oferują na następną jesień cenne futra i złote dodatki, Lang prezentuje postrzępione, dzikie shearlingi w złoto-miodowym odcieniu, które na nowo definiują nowoczesny luksus i urok. Tworzy sukienkę koktajlową z bladej goździkowo-różowej organzy z czterema ciągnącymi się paskami materiału jak serpentyny – wygląda wspaniale, nie dziewczęco. Umieszcza pióro na wysokim obcasie, a wygląda ono śmiało, nie delikatnie. „W poprzednim sezonie rzeczy już zaczynały być bardzo wypolerowane” – zauważa Lang. „Częścią postawy naszych czasów jest to, że masz okazję być bardzo dobrze ubrany i zadbany. Po całym trendzie na odzież sportową znów czuje się to bardzo właściwe”. Jego instynkt do tego, co właściwe, jest natchniony i inspirujący: Lang zawsze był wpływowym głosem w modzie.

Helmut Lang zawsze szedł pod prąd głównego nurtu mody. W latach osiemdziesiątych wprowadził słownictwo stylu – stonowane garnitury szyte na miarę, sprytne, nienachalne warstwy z przezroczystymi topami, t-shirtami i sukienkami oraz codzienne tkaniny techniczne, które sprawdzały się na łatwe wieczory – które miało zdefiniować lata dziewięćdziesiąte. Aby znaleźć źródła tegorocznego looku „damy”, wystarczy przypomnieć sobie jego płaszcz z jedwabiu i piór w kolorze różu do kolan z dopasowaną spódnicą z wiosny 1998 roku. „Myślę, że jest świetnym stylistą” – mówi projektant Kostas Murkudis, który pracował z Langiem w latach 1985-1992. „Kiedy widzisz motocyklowe elementy lub przedmioty inspirowane NASA” – jak kombinezony kosmiczne z jesieni 1999 – „wiesz, że trafił na właściwe ubrania we właściwym m