Kiedy Vogue poprosił mnie po raz pierwszy o napisanie artykułu o wszystkim, czego nauczyłam się na temat randkowania w 2025 roku, muszę przyznać, że się wahałam. Powrót do świata randek po 13-letnim związku przypominał bycie Sigourney Weaver w filmach z serii „Obcy”: obudziłam się z długiego snu, by odkryć, że statek jest nawiedzony, prawdopodobnie przeklęty, i nie byłam pewna, czy mogę ufać któremukolwiek z mężczyzn na pokładzie – ani czy któryś z nich nie ukrywa w klatce piersiowej pasożyta.

Niemniej jednak zanurzyłam się w to jak ktoś, kto ostatnio był singlem w epoce kamienia łupanego i odkryłam, że jest wiele do nauczenia się. Z szerszej perspektywy wydaje się, że panuje powszechne przekonanie, iż z nowoczesnym randkowaniem coś poszło strasznie nie tak. Nazwijcie to heterofatalizmem lub heteropesymizmem, obwiniajcie zmęczenie aplikacjami randkowymi lub późny kapitalizm, albo po prostu wskazujcie palcem na mężczyzn – nikt nie wydaje się teraz szczęśliwy. Może to przez ponurą pogodę. A może przez poważny brak świątecznych komedii romantycznych (weźcie się w garść, Netflix). Tak czy inaczej, brnęłam dalej. Oto moje główne wnioski z ostatniego roku.

Randkowanie to teraz treść

Randkowanie było niegdyś dość prywatną aktywnością dwojga ludzi, podejmowaną w grupie tylko przez bardzo odważnych lub poliamorystów. Teraz nie da się oddzielić randkowania od konsumowania go jako treści, czy to przez galerie na Instagramie z najlepszymi miejscami na randkę w Londynie, czy też, broń Boże, przez niekończące się porady dotyczące związków na TikToku. Koncepcja randkowania jest teraz rozbierana na części w niekończących się rundach dyskusji, wszystkie schludnie zapakowane i zapieczętowane pocałunkiem przed Spurstowe Arms (opisany mi raz jako „najbliższa rzecz prostemu ciemniakowi fotograficznemu w Hackney”).

Kiedyś obserwowałam eksplozję treści randkowych z zaciekawioną rozbawieniem. Teraz, gdy sama jestem w grze, uważam, że to działa na naszą niekorzyść. W końcu czy jest coś, co zabija pożądanie szybciej niż jego nadmierna analiza? Jak niegdyś powiedziała słynnie Jemima Kirke: „Myślę, że może za dużo o sobie myślicie”. I chociaż doceniam niektórych z tych twórców treści, osobiście nie uważam, że powinno się brać porady randkowe od świeżo upieczonego, 27-letniego coacha randkowego z Missouri. Dajcie mi doświadczoną mądrość kogoś po pięćdziesiątce lub sześćdziesiątce; dajcie mi Esther Perel i Ornę Guralnik; dajcie mi kogoś z przynajmniej podyplomowym certyfikatem z poradnictwa partnerskiego. To, że są młodzi i atrakcyjni, nie znaczy, że powinniście z nimi iść do łóżka – i to samo dotyczy brania od nich porad dotyczących związków.

Pytania są przereklamowane

TikTok kazałby wam też wierzyć, że dobra randka polega na tym, że ktoś was pyta i sumiennie słucha waszych odpowiedzi. Jako osoba, która robi to zawodowo (zobaczcie materiał na okładce grudniowego brytyjskiego Vogue'a!), jestem tu, by wam powiedzieć, że to wysoce przereklamowana taktyka randkowa.

O ile nie próbuję zhakować waszego konta bankowego, nie chcę wychodzić z randki znając wasz znak zodiaku, zawód matki i imię waszej złotej rybki. Chcę wyjść z poczuciem, że odbyliśmy konwersacyjną wymianę – jak ta iskrząca scena w „Kiedy Harry poznał Sally”, w której Meg Ryan i Billy Crystal przechadzają się jesienią po Central Parku, odbijając się od siebie jak dwie podchmielone piłeczki pingpongowe. To się nazywa chemia. Randki nie powinny przypominać ręcznego wprowadzania danych; mają służyć sprawdzeniu naturalnego, spontanicznego połączenia między dwojgiem ludzi. Jeśli potrzebujecie listy pytań od coacha randkowego z TikToka, by podtrzymać rozmowę, to prawdopodobnie nie są dla was odpowiednią osobą. Przepraszam!

Dziewczyny nie są lepsze od chłopaków

Nie mogę wam powiedzieć, ile razy ostatnio słyszałam, jak heteroseksualne kobiety mówią z tęsknotą: „Gdybym tylko była gejówką…” Zła wiadomość, drogie panie: kobiety queer mogą być równie trudne jak heteroseksualni mężczyźni. Jako osoba biseksualna byłam równie bezpardonowo ghostowana i neggowana przez kobiety, w tym przez jedną dopasowaną na Hinge, która pisała do mnie na WhatsAppie przez dwa i pół tygodnia – głównie po to, by krytykować mój wybór. Zaprosiła mnie na serię klubowych imprez – a potem zostawiła mój ostatni komunikat bez odpowiedzi, kiedy poprosiłam o spotkanie na drinka. Może cały kryzys heterofatalizmu by zelżał, gdyby lesbijki i heteroseksualne kobiety częściej wymieniały się spostrzeżeniami. Jeśli uważacie, że mężczyzna bombardujący was miłością, który już was przedstawia swoim rodzicom, działa zbyt szybko, spróbujcie umówić się z lesbijką z członkostwem w Zipcar, która od razu chce się wprowadzić.

Nie są złymi ludźmi – po prostu nie są dla was.
Większość z nas cierpi na syndrom głównego bohatera, zwłaszcza jeśli chodzi o randkowanie. Jeśli jesteście gwiazdą własnego filmu, każda zła randka wydaje się walką ze złem – ucieleśnionym przez kogoś takiego jak 34-letni Jake, który lubi małe talerzyki i właśnie wrócił z Meksyku.

To wyczerpujący sposób na poznawanie ludzi i nastawia was to do kwestionowania ich intencji od samego początku. Oto jedna z najmądrzejszych rad, jakie kiedykolwiek otrzymałam, od przyjaciółki, która od lat jest w okopach randkowania: Jake (czy ktokolwiek inny) nie jest złym człowiekiem – po prostu nie jest dla was. Więc co z tego, że nudny Adam z Bain Capital jest „monogamiczny-ish” i nie widzi dzieci w swojej przyszłości, nawet mając 42 lata? Gdzieś tam jest kobieta – może instruktorka jogi po dwudziestce z Clapham – która jest idealna dla tego irytującego wiecznego chłopczyka. To po prostu nie wy. I to jest w porządku.

Poczucie humoru wiele daje.
Wśród singli brakuje optymizmu i nigdy nie sugerowałabym zmuszania się do toksycznej pozytywności (czytałliście ten artykuł o żenujących chłopakach?). Ale przyjęcie postawy „jestem w tym dla zabawy” wobec randkowania może być wybawieniem – choćby dla waszego zdrowia psychicznego.

Należę do rozległej londyńskiej grupy na WhatsAppie, w której kobiety dzielą się wojennymi historiami randkowymi i planują wieczorne wyjścia. Zauważyłam, że wszyscy dzielą się na dwie ogólne kategorie: tych, którzy widzą w każdym okropnym profilu na Hinge dowód, że świat randek jest jeszcze bardziej popieprzony, niż myśleli, i tych, którzy potrafią się z tego śmiać. Jeśli randkowanie polega na nadziei wbrew doświadczeniu, wolałabym pozostać w drugim obozie.

Wylewanie traumy nie jest formą połączenia.
Może to kwestia queerowa, a może po prostu mam taką twarz, która mówi: „Opowiedz mi o najdzikszej rzeczy, jaka ci się kiedykolwiek przytrafiła”, ale wychodziłam z pierwszych randek z poczuciem, że poznałam niezwykle intymne szczegóły – tylko po to, by zdać sobie sprawę, że pomyliłam przesadną szczerość z prawdziwym połączeniem. Tak naprawdę po prostu siedzieliśmy naprzeciwko siebie, rozmawiając o byciu dręczonym w dzieciństwie.

Może bycie częścią prze-terapeutyzowanego pokolenia predysponuje nas do wylewania naszej dziecięcej traumy przy pierwszej oznace zainteresowania, ale nie sądzę, że ujawnianie wszystkiego to zawsze dobry pomysł. Odrobina tajemnicy jest pociągająca. Zachowajcie rodzinne sekrety przynajmniej do trzeciej randki.



Często zadawane pytania
FAQ Wszystko, czego nauczyłam się o randkowaniu w 2025 roku



P1 Jaka jest największa różnica między randkowaniem teraz a randkowaniem kilka lat temu?

Odp. Nacisk przesunął się z gorączkowego poszukiwania na świadome łączenie się. Mniej chodzi o przewijanie niekończących się profili, by znaleźć tę jedyną osobę, a więcej o używaniu randkowania jako praktyki, by lepiej zrozumieć siebie i budować autentyczne połączenia, niezależnie od natychmiastowego wyniku.



P2 Co ma łączenie się z samym sobą do randkowania?

Odp. Wszystko. Chodzi o to, że nie można zbudować zdrowej więzi z kimś innym, jeśli nie jest się połączonym z własnymi potrzebami, granicami i wartościami. Randkowanie w 2025 roku często zaczyna się od autorefleksji, dzięki czemu wiesz, czego naprawdę szukasz i co masz do zaoferowania.



P3 Czy celem nadal jest znalezienie długoterminowego partnera?

Odp. Może być, ale to nie jedyny ważny cel. Celem jest teraz postrzegane jako znaczące połączenie. Może to prowadzić do partnera życiowego, krótkotrwałego związku, głębokiej przyjaźni lub po prostu świetnej rozmowy, która nauczy cię czegoś nowego. Zniknęła presja, by każda randka miała być tą jedyną.



P4 Brzmi to miło, ale czy to nie jest po prostu rezygnacja ze znalezienia miłości?

Odp. Wcale nie. Chodzi o usunięcie desperacji i niepokoju z procesu. Skupiając się na jakości połączenia w teraźniejszej chwili, stajesz się bardziej autentyczny i atrakcyjny. Bardziej prawdopodobne, że rozpoznasz i przyciągniesz dopasowanych partnerów, gdy tego nie wymuszasz.



P5 Jak to wygląda w praktyce na pierwszej randce?

Odp. Mniej przesłuchania, więcej ciekawości. Zamiast odhaczać listę kontrolną, możesz zadać pytania takie jak: „Czego się ostatnio oduczasz?” lub „Jak wyglądałby dla ciebie idealny wtorek?”. Chodzi o dzielenie się doświadczeniami i sprawdzanie, jak się razem czujecie.



P6 Jak radzić sobie z aplikacjami randkowymi, jeśli nacisk kładzie się na autentyczne połączenie?

Odp. Używaj ich jako narzędzi do poznawania ludzi, a nie maszyn do walidacji. Bądź bardziej wybredny w przesuwaniu profili w oparciu o ich treść. Szybko przenoś rozmowy na wideorozmowę lub spotkanie osobiste. Używaj zachęt, które ujawniają osobowość, a nie tylko wygląd. I co najważniejsze, rób regularne przerwy, aby uniknąć wypalenia.