Dyrektor Lear deBessonet, która debiutuje jako nowa dyrektor artystyczna Lincoln Center Theater z tegoroczną odnowioną wersją musicalu Ragtime na scenie Vivian Beaumont, nie jest obca podróżom w czasie. Jej pierwsza nowojorska produkcja, wystawiona w piwnicy kościoła przy Gramercy Park, gdy miała niewiele ponad dwadzieścia lat, była autorską sztuką o syndromie jerozolimskim – rzadkiej formie obłędu religijnego, w której przybysze do Ziemi Świętej wierzą, że są biblijnymi postaciami.

Aby znaleźć inspirację do Ragtime, którego akcja toczy się na początku XX wieku w Nowym Jorku i okolicach, deBessonet i ja spotkałyśmy się pewnego jasnego, późnoletniego poranka przed Muzeum Kamienic (Tenement Museum) na nowojorskim Lower East Side. W musicalu Tateh (w tej roli Brandon Uranowitz), artysta świeżo przybyły ze Wschodniej Europy, mieszka w kamienicy niedaleko miejsca, w którym dziś stoi muzeum.

Gdy weszłyśmy do środka, moje oczy wciąż przyzwyczajały się do słabo oświetlonego holu z blaszanym sufitem i zniszczoną drewnianą poręczą, kiedy deBessonet zauważyła malowany ornament wysoko na okopconej ścianie: mały, świecący owal przedstawiający domek obok drzew i pól pod czystym błękitnym niebem.

„Zastanawiam się, kto to namalował” – powiedziała, gdy wpatrywałyśmy się w ten spokojny obraz – tak różny od zatłoczonych, dusznych korytarzy, które wyobrażałyśmy sobie sprzed wieku. Później dowiedziałyśmy się, że artysta jest nieznany – może to lokator, który wymienił umiejętności malarskie na niższy czynsz, albo szukał ukojenia w sztuce poprzez pastoralną wizję amerykańskiego snu.

Ragtime przedstawia własną, szeroką i złożoną wizję amerykańskiego snu – jego trwałą obietnicę i ból tych, którym jej odmówiono – w burzliwych początkach XX wieku. Oparta na powieści E. L. Doctorowa z 1975 roku, kalejdoskopowa opowieść śledzi losy trzech rodzin: zamożnego białego małżeństwa i ich dziecka, rozbitej czarnej pary starającej się połączyć wokół noworodka oraz żydowskiego imigranta-wdowca i jego małej córki. Ich życia splatają się ze sobą oraz z historycznymi postaciami, takimi jak anarchistka Emma Goldman, gwiazda wodewilu Evelyn Nesbit i lider praw obywatelskich Booker T. Washington.

Historia zaczyna się na przedmieściach New Rochelle, gdzie Matka (Caissie Levy) żegna Ojca (Colin Donnell), producenta fajerwerków i amatorskiego badacza, który dołącza do ekspedycji arktycznej admirała Peary’ego. Gdy ich statek odpływa, mija „łachmaniarkę” płynącą na Ellis Island z Tatehem i jego córką (Tabitha Lawing). Tymczasem uporządkowane życie Matki wywraca się do góry nogami, gdy znajduje w ogrodzie porzucone czarne dziecko i oferuje schronienie zarówno jemu, jak i jego zdesperowanej matce, Sarze (Nichelle Lewis). Wkrótce ojciec dziecka, Coalhouse Walker Jr. (Joshua Henry) – utalentowany afroamerykański pianista, który niegdyś zalecał się do Sary ragtime’em, ale później ją skrzywdził – zaczyna co niedzielę przyjeżdżać z Harlemu, aby odzyskać jej serce.

Czy to zaskakujące, że sprawy przybierają tragiczny obrót? Oryginalny scenariusz Terrence’a McNally’ego i teksty Lynn Ahrens zdają się zapowiadać dzisiejszy podział polityczny: admirał Peary mówi o imigrantach z krajów „ściekowych”; bankier J.P. Morgan przechwala się ludźmi, którzy „uczynią kraj wielkim”; Tateh, nowy imigrant, trzyma córkę na smyczy, przerażony możliwością rozdzielenia. Dodajmy do tego rasizm, kult celebrytów i policyjną brutalność, a otrzymamy składniki współczesnej amerykińskiej tragedii.

A jednak epicka muzyka Stephena Flaherty’ego – która śledzi przemiany bohaterów poprzez synkopowany ragtime, kanciasty jazzowy dysonans, żałobne pieśni, poruszające ballady i wpływy klezmerskie – niesie również przebłyski nadziei i odporności. Rozległe i szczodre brzmienie amerykańskie, przypominające Aarona Coplanda, kryje w sobie poczucie tęsknoty i nadziei.

CZERWONY ALARM
Reżyserka Lear deBessonet w projekcji Gabrieli Hearst.

Na piętrze Muzeum Kamienic deBessonet i ja zwiedzałyśmy mieszkanie z około 1902 roku, należące do Jennie i Harrisa Levine’ów, rosyjsko-żydowskiej pary, która prowadziła fabrykę odzieży, wychowując pięcioro dzieci w tych trzech małych pokojach. Reżyserka czerpała inspirację do scenografii z szafy koloru krowiej krwi i jasnoniebieskiej drukowanej tapety w mieszkaniu Levine’ów. W sąsiednim mieszkaniu, wciąż poddanym renowacji, wzruszyłam się do łez na widok kilku prostych zabawek odkrytych przez archeologów: czterech szklanych kulek i maleńkiej lalki, nie większej niż palec dziecka, wykonanej z czarnego metalu. (Pełne ujawnienie: według rodzinnych opowieści mój nieżyjący ojciec urodził się i wychował w kamienicy tuż naprzeciwko, gdzie mieszkał z rodzicami i szóstką rodzeństwa w dwóch ciasnych pokojach).

Podczas lunchu w Russ & Daughters Cafe, kilka przecznic dalej – ja jadłam zimny barszcz; deBessonet wybrała wędzonego łososia, jajka i placki ziemniaczane – moja entuzjastyczna towarzyszka opowiadała o dorastaniu w Baton Rouge, gdzie już w młodym wieku odkryła pasję do reżyserii. Angażowała młodszą siostrę, dzieci z sąsiedztwa, a nawet rodzinnego psa do występów improwizowanych. Dziś mieszka na Brooklynie z mężem i dwójką małych dzieci. W wolnym czasie lubi sąsiedzkie spotkania z jedzeniem, dopingowanie na meczach baseballu syna i śpiewanie w lokalnym chórze.

Swoje zainteresowanie teatrem jako przedsięwzięciem zbiorowym – założyła i prowadziła Public Works, ceniony program nowojorskiego Public Theater przez prawie dziewięć lat, który łączy grupy społeczne i profesjonalnych aktorów w dużych produkcjach – wywodzi od tego, co nazwała „teatralną teksturą” swojego dzieciństwa. Opisała to jako „stałą obecność wydarzeń takich jak Mardi Gras, mecze futbolu i kościół, które są pełne przepychu, muzyki i kolorów, oraz łączą ludzi w każdym wieku i z różnych środowisk”.

Podczas pierwszego roku na University of Virginia deBessonet przyjechała do Nowego Jorku, aby zobaczyć oryginalną broadwayowską produkcję Ragtime z legendarną obsadą, w tym Brianem Stokesem Mitchellem, Audrą McDonald, Marin Mazzie i 11-letnią Leą Michele. (Musical zdobył wiele nagród Tony, w tym dla McDonald jako Sarah, za scenariusz Terrence’a McNally’ego, teksty Lynn Ahrens i muzykę Stephena Flaherty’ego).

McDonald – która właśnie zakończyła szeroko chwalony broadwayowski sezon jako Momma Rose w Gypsy, kiedy rozmawiałyśmy – przypomniała sobie początki produkcji z 1998 roku. „Wiedziałam, że jestem częścią czegoś wyjątkowego od samego początku, od warsztatów, kiedy usłyszałyśmy «Wheels of a Dream»” – powiedziała. „W pomieszczeniu unosiła się elektryzująca energia. Zbliżałyśmy się do końca tysiąclecia i miałyśmy nadzieję, że spektakl w jakiś sposób pomoże posunąć społeczeństwo do przodu”.

Dla deBessonet spektakl „miał tę epicką jakość, uchwycał ruchy ludzi i historię, a jednocześnie opowiadał głęboko osobiste historie z emocjonalną zażyłością” – wspominała. „Zobaczenie, jak muzyka w spektaklu sprawia, że ból i marzenia historii stają się realne, było dla mnie rewolucyjne. Pomyślałam: To jest rodzaj teatru, który chcę tworzyć”.

Przyjechała do miasta ponownie podczas przerwy wiosennej na ostatnim roku studiów, kiedy przypadkowe spotkanie na lotnisku LaGuardia z Anne Bogart, wpływową postacią w teatrze eksperymentalnym, zaowocowało tymczasową pracą jako asystentka Bogart. To doświadczenie dało jej pewność siebie, by przenieść się do Nowego Jorku. Ale wkroczenie do reżyserii okazało się wyzwaniem. „Nie ma przesłuchań dla reżyserów” – wyjaśniła deBessonet. „Kto ma ci dać zasoby, ludzi do pracy lub przestrzeń?” Więc krzątała się, pracując na etat – w tym na nocnych zmianach w nielegalnym klubie pokerowym – jednocześnie wystawiając sztuki w piwnicach kościołów i na dachach. Ostatecznie zdobyła uznanie dzięki swojej produkcji z 2007 roku „Świętej Joanny od Rzeźni” Bertolta Brechta. W PS122 widziała produkcję „Saint Joan of the Stockyards”, ale tym, co naprawdę ją uderzyło, był wąski demograficzny przekrój publiczności. To doświadczenie napędziło jej pracę społeczną, ostatnio poprzez One Nation/One Project – współpracę obejmującą biura burmistrzów, ośrodki zdrowia i lokalnych artystów w 18 amerykańskich miastach, wszyscy tworzący dzieła, które miały premierę tego samego dnia ubiegłego lata. Zainspirowana Federalnym Projektem Teatralnym z lat 30. i jego dyrektorką Hallie Flanagan, którą nazywa „najbardziej wizjonerską postacią w historii amerykańskiego teatru”, deBessonet podziela przekonanie Flanagan, że każdy zasługuje na sztukę jako część codziennego życia.

Po pięciu latach jako dyrektor artystyczna Encores!, serii przywracającej klasyczne musicale w New York City Center, deBessonet dołącza teraz do Lincoln Center Theater. W ubiegłym październiku, w okolicach wyborów, jej produkcja „Ragtime” trwała dwa tygodnie i spotkała się z entuzjastycznymi recenzjami. Publiczność i krytycy alike znaleźli głęboki rezonans emocjonalny w ideałach i rozczarowaniach bohaterów, wykraczający poza politykę.

Jako Matka, Caissie Levy wykonuje „Back to Before”, poruszającą, wczesną feministyczną balladę o miłości i zmianie. Levy opisuje ją jako „jedną z tych ikonicznych piosenek, które mówią tak wiele o tym, gdzie jesteśmy jako kobiety, jako ludzie, jako społeczeństwo”. Shaina Taub powtarza swoją rolę jako Emma Goldman, którą nazywa „aktywistyczną doulą” za budzenie świadomości politycznej Młodszego Brata Matki, w którego wciela się Ben Levi Ross. Taub zauważa, że Goldman, która rozwijała się przed publicznością, podzielała pogląd deBessonet na społeczną rolę teatru: „Nazywała swoje przemówienia swoją «ekstatyczną pieśnią» i napisała książkę o tym, jak teatr trzyma potężne lustro przed społeczeństwem”.

Z 33 członkami obsady i 28-osobową orkiestrą, „Ragtime” to duże przedsięwzięcie dla każdego reżysera. Ale Brandon Uranowitz, który gra Tateha i jest zdobywcą Tony, mówi, że pod przywództwem deBessonet skupionym na społeczności, doświadczenie wydaje się celowe: „To jak społeczność z przesłaniem. Bycie w tak dużym zespole jest jak jedno wielkie zaufanie – polegamy całkowicie na sobie nawzajem”.

Sama muzyka ragtime’owa jest kluczowa dla oddziaływania sztuki, a nie tylko tłem. Joshua Henry, który gra Coalhouse’a Walkera Jr., wyjaśnia: „Muzyka porusza się jak pytanie, które Ameryka wtedy sobie zadawała: Jak radzimy sobie z tymi ludźmi i kim się stajemy?” Dla Henry’ego potężna późna ballada Coalhouse’a, „Make Them Hear You”, mówi wprost do naszych podzielonych czasów: „Jak widzimy i słyszymy się nawzajem w tak skomplikowanych momentach?”

Dla deBessonet odpowiedź leży w głębokiej wierze w uzdrawiającą moc teatru. „Pochodzi to z uwolnienia prawdy” – mówi. „Chodzi o to, jak tworzymy świętą przestrzeń, gdy skupiamy się razem na słuchaniu i przyjmowaniu historii. «Ragtime» to epopeja z pełną gamą emocjonalną – musical idei, pasji, przemocy, romansu, ruchów społecznych, tragedii i nadziei znalezionej we wspólnocie i walce o sprawiedliwość”.

W tej historii:
Fryzury: Miwako Urasugi
Makijaż: Marco Campos
Dopasowanie: Alanna Beneroff
Produkcja: Modem Creative

Często zadawane pytania
Oczywiście Oto lista często zadawanych pytań na temat nowej odsłony Ragtime na Broadwayu, zaprojektowana tak, aby była pomocna zarówno dla nowicjuszy, jak i doświadczonych fanów teatru



Informacje ogólne



P: O czym jest Ragtime?

O: To musical, który splata ze sobą historie trzech różnych grup w Ameryce z początku XX wieku: zamożnej białej rodziny z przedmieść, czarnoskórego muzyka z Harlemu i żydowskiego imigranta z Łotwy. Dotyka tematów rasizmu, imigracji i zmian społecznych.



P: Czy to nowy musical, czy revival?

O: To revival. Oryginalna produkcja miała premierę na Broadwayu w 1998 roku i odniosła wielki sukces, zdobywając kilka nagród Tony. To nowa produkcja dla nowej publiczności.



P: Kiedy i gdzie jest grany?

O: Wkrótce na Broadwayu. Konkretny teatr oraz dokładne daty przedpremier i otwarcia zostaną ogłoszone przez firmę produkcyjną. Warto śledzić oficjalne źródła informacji o Broadwayu, aby być na bieżąco.



P: Kto jest w obsadzie i zespole twórczym?

O: Obsada i pełny zespół twórczy są zazwyczaj ogłaszane bliżej rozpoczęcia przedpremier. Informacje te będą szeroko publikowane na oficjalnej stronie internetowej spektaklu i w mediach społecznościowych.



Dla tych, którzy nie znają spektaklu



P: Nigdy nie słyszałem o Ragtime. Dlacz