Niektóre straty zmieniają nas w sposób, którego nie zawsze jesteśmy świadomi. Serial *I już* rozpoczął się od śmierci Biga, pokazując, jak Carrie Bradshaw radzi sobie po stracie miłości swojego życia. Ale być może pominięto inną, równie głęboką ranę – brak Samanthy. Dla mnie stratą, która wciąż boli, nie jest mąż, którego prochy rozsypała nad Sekwaną, lecz przyjaciółka, która już nie jest u jej boku.
Jednym z cichych rewolucyjnych aspektów *Seksu w wielkim mieście* było ukazanie przyjaźni jako osobnej historii miłosnej. Serial zawsze stawiał na pierwszym miejscu cztery kobiety, a nie mężczyzn. Jesteśmy przyzwyczajeni do gonienia za wzlotami i upadkami romansów, ale może to właśnie relacje, które naprawdę nas kształtują, rozwijają się ciszej – nie w wielkich gestach, lecz w stałym poczuciu bezpieczeństwa, jakie daje przyjaźń.
W zeszłym roku straciłam kogoś, kto nie był moim partnerem, ale głęboko wpłynął na moje życie. Katie była moją pierwszą wielką miłością. Poznałyśmy się na początku szkoły średniej i od razu byłam pod wrażeniem – była błyskotliwa, psotna i naturalnie zabawna, podczas gdy ja byłam nieśmiała i pełna wątpliwości. A jednak sprawiała, że czułam się interesująca, godna jej przyjaźni. Ta przyjaźń trwała trzy dekady.
W wieku 18 lat wyruszyłyśmy razem z plecakami do Włoch, w czasach przed smartfonami – bez Google Maps i Netflixa. Naszą rozrywką była okropna książka, którą ukradłyśmy z pubu, i jedna składanka. Przez pół roku żyłyśmy jak nierozłączne, słuchając w kółko Barry’ego White’a, Jurassic 5 i The Smiths. Patrząc wstecz, to cud, że nigdy się nie pokłóciłyśmy. Byłyśmy młode, ale rozumiałyśmy swoje potrzeby i granice w sposób, w jaki potrafią tylko prawdziwe przyjaciółki. To była nasza przygoda dorastania, nasz moment *Goonies*.
Gdy poszłyśmy na różne uniwersytety, mój rachunek telefoniczny wzrósł do ponad 100 funtów miesięcznie. Nawet po poznaniu mojego obecnego męża – człowieka, którego głęboko kocham – trudno mi było znieść rozłąkę. Obecność Katie pomogła mi przetrwać te lata. Później, gdy przeprowadziłam się do Dubaju, różnice czasowe i napięte grafiki sprawiły, że rozmawiałyśmy rzadziej, ale dystans był tylko fizyczny. Tak jak sporadyczne wiadomości Samanthy do Carrie w *AJLT*, SMS lub wiadomość głosowa od Katie potrafiła mnie uspokoić jak nic innego. Często czułam, że to ona jest jedyną osobą, która naprawdę mnie rozumie.
Po 13 latach za granicą wróciliśmy z mężem do Europy, osiedlając się w Amsterdamie podczas pandemii. Nie był to najłatwiejszy czas na nowy początek, ale zbliżył mnie do rodziny – i do Katie. A potem wszystko się rozpadło. Zmarł mój tata. Wkrótce potem u Katie zdiagnozowano nieuleczalnego raka. Lekarze dawali jej dwa lata i mieli rację. Świętowałyśmy razem jej ostatnie urodziny. Po poważnej operacji zostałam u niej na tydzień, by pomóc w rekonwalescencji. W jej ostatnim miesiącu siedziałam przy jej łóżku w hospicjum, trzymając ją za rękę, gdy rozśmieszała mnie, dawała rady i stawiała innych na pierwszym miejscu. Do samego końca pozostała sobą.
Katie zmarła tuż przed świętami. Wiedziałyśmy, że to nastąpi, ale nic nie przygotuje cię na taki ból. Uderzyło mnie nie tylko to cierpienie, ale też to, jak niewidzialne się wydawało. Wciąż bagatelizuję, jak bardzo boli. Społeczeństwo ma język do opłakiwania partnera czy rodzica, ale przyjaźń często traktuje się jak emocjonalny dopisek. Wiele miejsc pracy nie oferuje urlopu po stracie przyjaciela, jakby ten żal był mniej ważny. Teraz wiem, boleśnie, że tak nie jest.
Możemy przygotowywać się na stratę rodzica, ale wyobrażamy sobie, że przyjaciele zawsze będą przy nas. Śmierć Katie nauczyła mnie, że przyjaźń może być równie kształtująca jak romans – a jej brak pozostawia równie głęboką pustkę. Zawsze będzie częścią naszego życia. Jedną z ostatnich rzeczy, które powiedziała mi Katie, było: „Przepraszam, że nie będę przy tobie, gdy będziesz mnie potrzebować”. Te słowa wciąż mnie prześladują.
W świecie *I już* Samantha Jones żyje, ale jest niemal całkowicie nieobecna w życiu Carrie. W serialu, który celebruje głębokie, trwałe przyjaźnie między kobietami, to pominięcie wydaje się dziwne – i jak zmarnowana szansa, by pokazać stratę tak ważnej przyjaciółki.
Moja droga przyjaciółka Katie pokazała mi, jak cenna jest przyjaźń – że zasługuje na taką samą troskę i znaczenie, jakie często zachowujemy tylko dla miłości romantycznej. Ukształtowała mnie, a nauka życia bez niej zmieniła mój sposób postrzegania miłości. Ludzie, którzy stoją przy nas przez całe życie, są najważniejsi, i zrozumiałam, że przyjaciel może znaczyć tak samo dużo jak ktokolwiek inny.