„Nikt mi nie powiedział” – mówi piosenkarka i autorka tekstów Domino Kirke, jej cichy, oniryczny głos staje się coraz bardziej ostry z każdym słowem. „Nikt mnie nie przygotował. Nikt o tym nie mówi”.
Nowojorska artystka, edukatorka porodowa i matka dwójki dzieci (a wkrótce także bliźniaków) wspomina pierwsze poronienie, którego była świadkiem jako doula. „To mnie przemeblowało” – mówi, opisując głębokie poczucie niesprawiedliwości, które towarzyszyło jej, gdy po raz pierwszy trzymała w ramionach martwo urodzone dziecko. „Tak jak z porodem – nigdy się do tego nie przyzwyczaisz. Uświadamiasz sobie, jak blisko jesteśmy śmierci, i od tej chwili nic nie wydaje się pewne”.
Kirke wie, że to nie jest typowy materiał na wywiad. Ale w wieku 42 lat postanowiła mówić o rzeczach, których większość ludzi unika – zwłaszcza na swojej nowej płycie The Most Familiar Star, która ukaże się 18 kwietnia. To bezkompromisowo szczera płyta, stworzona we współpracy z Eliotem Krimskym i wyprodukowana przez Chrisa Taylora z Grizzly Bear, poruszająca tematy takie jak poronienie, narodziny, przemoc seksualna, zaniedbanie ze strony rodziców oraz miłość – macierzyńska, romantyczna i ta skomplikowana, dzielona z byłym partnerem. „Jak możemy udźwignąć te wszystkie prawdy naraz, nie załamując się?” – pyta, częściowo retorycznie.
Na papierze dzieciństwo Kirke wydawało się sielankowe. Urodzona w Londynie, w wieku 12 lat przeprowadziła się do USA z rodzicami – angielskim rockowym perkusistą Simonem Kirke i ikoną mody Lorraine Kirke – i osiadła w Nowym Jorku wraz z rodzeństwem, w tym aktorkami Jemimą i Lolą Kirke. „Mieliśmy imprezy, znane nazwiska, piękne domy – chaos, ekscytację, glamour” – mówi. „Ale nie było tam prawdziwego rodzicielstwa. Nigdy”.
Studiowała grę na fortepianie i śpiew klasyczny w La Guardia High School w Queens, planując karierę solową, aż nieplanowana ciąża w wieku 26 lat zmieniła jej ścieżkę. Po urodzeniu syna Cassiusa i poczuciu porzucenia przez rodzinę, środowisko artystyczne, a nawet zespół porodowy, odeszła od muzyki i została doulą. W 2012 roku współzałożyła Carriage House Birth, kolektyw porodowy, który w ciągu pięciu lat rozrósł się z 10 do ponad 100 doul w Nowym Jorku i Los Angeles. Później pomogła stworzyć Brooklyn’s Grand Street Healing Project, przestrzeń wsparcia społecznego.
„Moja praca była intensywnym kursem bliskości” – mówi Kirke. „Widziałam setki rodzin otoczonych miłością i wsparciem – czegoś, czego sama nie doświadczyłam. A ja byłam tam, tylko dając, dając, dając…” – przerywa, stabilizując głos. „Urodziłam syna w domu, jednocześnie opiekując się innymi. W moim życiu było tak wiele nierównowagi”.
W końcu skupiła się na sobie, spędzając więcej czasu z synem i pisząc muzykę o trzymaniu się korzeni – choć nigdy nie przestała mentorować doul. The Most Familiar Star to jej najnowsze dzieło, ale tym razem stworzone przede wszystkim dla siebie.
Album otwiera utwór „Mercy”, przejmujący kawałek zbudowany wokół narastającego fortepianu i wiolonczeli, z tekstem: „Nadal tam jesteś, widzę twoją twarz w czasie / Nadal tam jesteś, ale ledwie byłeś mój”. Kirke napisała go po drugim poronieniu z mężem, aktorem Pennem Badgleyem, z którym niedawno świętowała ósmą rocznicę ślubu. „Wciąż krwawiłam po zabiegu łyżeczkowania, gdy usiadłam przy fortepianie i po prostu zapytałam: Kim była ta dusza i gdzie poszła?”
Jest też „Teething”, mroczny finał albumu – surowa, niemal drwiąca piosenka o zakończeniu związku z ojcem jej najstarszego syna, folkowym muzykiem Morganem O’Kane. „Osoba, która uczyniła mnie…” – „Matką” – mówi. „Dorastając, doświadczałam wielu zatrzaskiwanych drzwi, przemocy fizycznej – typowego gniewu pokolenia baby boomers, krzyków. Moi rodzice kłócili się i zostawiali mnie samą, zastanawiając się: ‚Czy byłam zła? Czy jestem zła?’. Więc ‚Teething’ to mój sposób, by powiedzieć synowi i jego ojcu: ‚Nigdy wam tego nie zrobię’”.
Między utworami takimi jak „Stepchild”, opowiadający o rodzinach patchworkowych, a „Secret Growing”, który porusza temat przemocy seksualnej, jakiej Kirke doświadczyła jako dziecko – tylko po to, by szybko wypchnąć to wspomnienie – album przemyca trudne tematy. „Secret Growing” zaczyna się od onirycznego, nostalgicznego fletu i organów elektronicznych, zanim w tekście pojawiają się słowa: „Spałam, miałam sześć lat, rodzina hałasowała na dole / Pijani winem / Jednym okiem patrzyłam na sufit, on ukradł mój czas”.
„Mówić o dziecięcej przemocy seksualnej w piosence? Większość ludzi powiedziałaby: ‚Nie, dziękuję!’” – przyznaje. „Ale tylko ranimy się nawzajem, milcząc”.
Główny singiel albumu, „It’s Not There”, z gościnnym udziałem Angel Olsen i samplem Sharon Van Etten, niesie ze sobą przejmujący, melancholijny nastrój – jakby wyjęty z filmu Davida Lyncha. Warstwy elektroniki mieszają się z małą orkiestrą – basem, fletem, saksofonem, klarnetem, perkusją – tworząc zanurzoną, oniryczną przestrzeń dźwiękową. „To o poszukiwaniu mojego dawnego ‚ja’ i uświadomieniu sobie, że już go nie ma” – wyjaśnia Kirke publiczności w The Owl na Brooklynie pewnej lutowej nocy. Przyjaciele i fani gromadzą się blisko, podczas gdy jej partner, Badgley, siedzi z tyłu, trzymając ich śpiącego czterolatka. Kirke, trzymając mikrofon w jednej dłoni i kładąc drugą na ciężarnym brzuchu, jej długie brązowe włosy spływają po czarnej dzianinowej sukience, zamyka oczy i śpiewa: „Czas potrzebuje czasu, by odsłonić / Wiesz, że wiesz, że nigdy się nie leczysz”.
„Macierzyństwo przynosi zarówno stratę, jak i odnowienie” – zastanawia się. „Dlatego ludzie w społeczności porodowej nazywają to ‚pracą na progu’. Bo poród to życie i śmierć. To wszystko”.
The Most Familiar Star ukaże się 18 kwietnia.