W chłodne, wilgotne popołudnie w połowie czerwca, zaraz po porannych przelotnych deszczach, znalazłam się w Central Parku, podążając za Lauren Santo Domingo w poszukiwaniu rzadkich ptaków.
„Nasza rodzina naprawdę wciągnęła się w obserwację ptaków podczas pandemii” – mówi Santo Domingo, współzałożycielka Moda Operandi, a od 2023 roku dyrektorka artystyczna kolekcji domowej Tiffany & Co. (Nie jest jedyną zafascynowaną – ptaki to powracający motyw w modzie, od 2000 papierowych żurawi w pokazie Thoma Browne’a na jesień 2025 po piórzaste akcenty u Marni, Luar i Undercover).
„Zwłaszcza mój syn stał się świetny w ich rozpoznawaniu – samce, samice, wszystko to” – dodaje.
Gdy przechodzimy z The Ramble na łąkę Tupelo, gdzie rośnie wiekowy tulipanowiec (jeden z nielicznych starszych od samego Central Parku), dostrzegamy pierwszego ptaka. Desiree Rodriguez St-Plice, nasza przewodniczka z Central Park Conservancy, identyfikuje go jako białogardła pasówkę. „Zwykle o tej porze są już na północy – ten pewnie został” – mówi. „Wiecie pewnie, że sezon migracji właśnie się skończył” – nie wiedzieliśmy – „więc teraz zakładają gniazda i się rozmnażają”.
Wysoko na tym samym tulipanowcu widzimy to, co Santo Domingo i ja nazwałybyśmy ogólnie „malutkim, nakrapianym ptaszkiem”, ale Rodriguez St-Plice rozpoznaje w nim szpaka zwyczajnego – gatunek wprowadzony do parku w 1890 roku przez miłośnika Szekspira, zainspirowanego wzmianką o tym ptaku w Henryku IV. Chwilę później, gdy skręcamy za zakręt, pojawia się jaskrawoniebieska modraszka.
Spośród ponad 200 gatunków ptaków odwiedzających Central Park (kluczowego punktu na Atlantyckim Szlaku Ptasim, wschodniokrajowej autostradzie dla ptaków), udało nam się wypatrzeć tylko te trzy – plus mnóstwo gołębi, które, jak zauważa Rodriguez St-Plice, fachowo nazywają się gołębiami skalnymi (ku uldze Santo Domingo). Ale czasem jeden ptak wystarczy.
„To naprawdę może rozjaśnić dzień” – mówi Rodriguez St-Plice – „wystarczy zobaczyć jednego małego ptaszka”.
Choć rzadkie ptaki w Central Parku mogą być trudne do znalezienia, nowo zaprojektowana siedziba Tiffany & Co. na 10. piętrze przy 57. i Piątej oferuje inny sposób, by je docenić. Tam Santo Domingo – w trenczu The Row, koszuli COS, spodniach Frankie Shop i z vintage’ową torbą Bottega – i ja spotykamy Nathalie Verdeille, główną dyrektorkę artystyczną ds. biżuterii Tiffany. Ubrana w czarną męską marynarkę i lśniące w paski spodnie Lanvin z czasów Alberta Elbaza, Verdeille oprowadza nas po swojej nowej kolekcji Bird on a Rock – a właściwie kolekcjach.
Oryginalny projekt Bird on a Rock, zainspirowany żółtą kakadu, którą legendarny projektant Tiffany’ego Jean Schlumberger zauważył niedaleko swojego domu na Gwadelupie, zadebiutował w 1965 roku jako broszka. Bunny Mellon była właścicielką jednego z pierwszych egzemplarzy, z lapis lazuli i żółtymi oraz białymi diamentami. Aktualizacja Verdeille rozwija koncept w dwóch olśniewających liniach: wysokiej biżuterii skupionej wokół tanzanitu (naszyjnik, bransoletka i kolczyki) i turkusu (odważny naszyjnik z diamentowym ptakiem trzymającym pęki turkusu, plus wisiorek, broszka i pierścionek) – oba kamienie głęboko związane z historią Tiffany’ego.
ROCK OF AGES
Projekty Bird on a Rock Jeana Schlumbergera prezentowały ogromne kamienie, jak cytryn, akwamaryn, tanzanit i turmalin. (Niedatowane zdjęcie z Archiwów Tiffany’ego).
Tymczasem kolekcja fine jewelry... (tekst ciąg dalszy) W kolekcji znajdują się pierścionki, kolczyki (które można nosić na cztery różne sposoby), bransoletki i naszyjniki o żywych fakturach inspirowanych ptasim upierzeniem. Same ptaki wysuwają się na pierwszy plan w naszyjnikach, mieniąc się życiem. Gdy są zestawiane, pierścionki zazębiają się jak pióra na ptasim skrzydle. Obie kolekcje ujrzą światło dzienne 2 września.
W przeciwieństwie do Santo Domingo i mnie, Verdeille – która kształciła się w prestiżowej paryskiej Haute École de Joaillerie, zanim pracowała dla Cartiera, Chaumet, a od 2021 roku dla Tiffany’ego – nie wędrowała po Central Parku w poszukiwaniu inspiracji. Zamiast tego eksplorowała ogromne archiwa Tiffany’ego, czerpiąc szczególną inspirację z żółtej kakadu Schlumbergera.
„Był – jak to się nazywa ptak, który zbiera różne rzeczy? Sroka” – mówi Santo Domingo. „Podróżował po świecie w poszukiwaniu nowych technik, materiałów i rzemiosła, zbierając po drodze piękne rzeczy”.
„Chcieliśmy uchwycić uczucie lotu” – wyjaśnia Verdeille – „więc ptak zdaje się szybować. Cała kolekcja układa się jak poezja”.
Każdy zaprojektowany przez nią ptak wymagał innych diamentów – różniących się rozmiarem, kształtem i kolorem – przy czym niektóre elementy miały od 20 do 30 kamieni tylko na głowie. (Na przykład naszyjnik z tanzanitem zawiera 594 diamenty i zajął prawie 350 godzin wykonania). „Każdy element zmienia się w zależności od tego, jak go nosisz” – mówi Verdeille. „Dodaje nowy wymiar”.
Poza reinterpretacją dziedzictwa Schlumbergera, Verdeille chciała na nowo zdefiniować samo Tiffany. „Jak możemy uczcić przeszłość, jednocześnie popychając ptaka – i markę – do przodu?” – pytała. Odpowiedź leżała w ruchu i płynności.
„Tradycyjnie paryscy jubilerzy studiowali zwierzęta w zoo, by uchwycić ich ruch” – zauważa Verdeille. „W ten sposób stworzyliśmy tego nowego ptaka – jego skrzydła, ogon”. Ale w swoim innowacyjnym podejściu zadała pytanie: Dlaczego ograniczać się do kakadu – czy w ogóle do ptaka?
„Zanim zdecydowaliśmy się na kakadu” – przyznaje Verdeille – „badaliśmy sowy, pawie, a nawet… jak to się mówi? Gołębie”.
„Gołąb skalny” – podpowiada Santo Domingo z uśmiechem – „brzmi znacznie bardziej elegancko”.