W książce „Echo naszych głosów” (Skira Editore, wrzesień 2025) Nick Brandt kontynuuje swoją poruszającą globalną serię „The Day May Break”. Ten czwarty rozdział, nakręcony w jordańskiej Wadi Rum – jednym z najsuchszych regionów na Ziemi – następuje po wcześniejszych częściach z Kenii, Zimbabwe, Boliwii i Fidżi. Brandt przedstawia tu przesiedlone rodziny syryjskie jako „ludzkie wyspy”, symbole odporności w surowym środowisku i przypomnienie o tych, którzy ponoszą główny ciężar zmian klimatycznych, choć w najmniejszym stopniu się do nich przyczyniają.

Od lat podziwiam twórczość Nicka, zawsze wzrusza mnie to, jak łączy on alegorię z świadectwem, smutek z godnością, nie tracąc przy tym skupienia na ludziach i zwierzętach na swoich zdjęciach. W tym nowym rozdziale gra między nieobecnością a obecnością, stratą i odpornością wydaje się szczególnie uderzająca. Nasza rozmowa dotyczy piękna i etyki, czasu i metafory, etyki reprezentacji oraz roli artystów zajmujących się nakładaniem się na siebie wojny, przesiedleń i kryzysu klimatycznego.

Sztuka, etyka i estetyka

Trwa debata, od Sontag po Linfield, czy piękno w obrazach cierpienia nie ryzykuje upiększenia bólu, czy też może faktycznie pogłębić naszą reakcję etyczną. Wierzę, że etyka i estetyka są ze sobą splecione, a piękno może być głęboko etyczne. Jakie jest twoje zdanie na temat roli piękna w sztuce dotyczącej kryzysu?

To kluczowe pytanie, Alessia, i jest to delikatna równowaga.

Mówiąc o mojej własnej pracy, nie szukam celowo piękna na moich zdjęciach. Ale elementy, których używam – mgła, miękkie światło, podwodne motywy, rzeźbiarskie „ludzkie wyspy”, pustynia, czerń i biel – wszystkie przyczyniają się do estetycznego piękna, być może nieuchronnie.

Te obrazy nie są bezpośrednimi przedstawieniami kryzysu; to portrety ludzi i zwierząt, które doświadczyły traumy.

Jeśli chodzi o jakiekolwiek piękno w moich zdjęciach, myślę, że jest ono związane z przekazywanym przez nie spokojem. Dla mnie to sposób na znalezienie czegoś, czego można się emocjonalnie uchwycić pośród ciemności i chaosu świata. Postrzegam świat jako coraz bardziej ponury, a ten spokój i piękno na fotografiach działają jak duchowy balsam. Powinienem zapytać moją terapeutkę, czy zgadza się z tym pomysłem.

Oczywiście ludzie i zwierzęta w Rozdziale Pierwszym, Drugim i Czwartym wszyscy ucierpieli z powodu zmian klimatycznych. Mam nadzieję, że widzowie zobaczą ich sportretowanych z szacunkiem i godnością, i wiem, że sami bohaterowie tak się czują.

Rozważając piękne zdjęcia kryzysu innych fotografów, pytanie brzmi, czy to piękno przyciąga widzów, intryguje ich i ostatecznie porusza. To naprawdę zależy od przypadku.

Twoja seria często sprawia wrażenie, jakby balansowała między świadectwem a snem. Czy postrzegasz swoje fotografie jako dowód, alegorię, czy coś pomiędzy?

Chciałbym myśleć, że każdy rozdział jest tym wszystkim. W „The Day May Break”, Rozdział Pierwszy i Drugi, mgła częściowo przesłaniająca zwierzęta symbolizuje szybko znikający naturalny świat, który niegdyś znaliśmy. Weźmy pod uwagę jedno zdjęcie z „SINK / RISE, Chapter Three”, z Onnie i Keananem. Zostało zrobione pod wodą na Fidżi, z parą na domowej zjeżdżalni. Dla mnie ten obraz przywołuje poczucie straty przyszłości tych dzieci. Zamiast niewinności, którą kojarzymy z dzieciństwem, jest złowrogie uczucie.

Na zdjęciu Keanan, chłopiec, ma opuszczoną głowę, używając swojej wagi, by unieść Onnie w kierunku powierzchni, ku światłu i lądowi. Ona spogląda w górę, patrząc w przyszłość z nieśmiałą nadzieją, ale z nutą niepokoju o to, co przed nią.

W całym „The Day May Break” czas jest warstwowy – utrata przeszłości, przetrwanie teraźniejszości i nadchodzący kryzys przyszłości. W „Echo naszych głosów” koncepcja „ludzkich wysp” w Wadi Rum zdaje się zapowiadać przyszłość. Jak podchodzisz do temporalności w swojej pracy? Czy twoje obrazy są elegiami, ostrzeżeniami, czy nasionami możliwych przyszłości?

Wierzę, że są tym wszystkim. Opłakują zniszczenie życia i planety, ostrzegają przed tym, co nadchodzi, a ponieważ podmioty są ocalałymi, reprezentują również nasiona przyszłych możliwości.

Twój opis warstwowego czasu jest trafny. W „SINK / RISE” podwodne sceny z mieszkańcami Fidżi, przedstawione tak, jakby to było normalne, sugerują przyszłość, która jeszcze nie nadeszła – rodzaj pre-apokalipsy. Rosnąca niestabilność życia na Ziemi, która niepokoi wielu z nas, jest tutaj kluczowym elementem.

Metafora „ludzkich wysp” jest zarówno wizualna, jak i konceptualna. Jak balansujesz między metaforą a rzeczywistością fotografowanych krajobrazów? Czy obawiasz się, że metafora może przesłonić tyle samo, co ujawnia?

Mam tendencję do zamartwiania się wieloma rzeczami, ale kiedy tworzę, polegam na instynkcie. Nie myślę o tym, jak inni mogą interpretować obrazy; wyrażam swoje obawy dotyczące niesprawiedliwości środowiskowej. Jeśli inni też to widzą, to wspaniale, ale nie skupiam się na ich potencjalnych reakcjach podczas procesu twórczego – zwariowałbym.

We wcześniejszej pracy zwierzęta symbolizowały znikający świat natury. W „Echo naszych głosów” przesiedlone rodziny zajmują tę przestrzeń straty. Jak postrzegasz ewolucję gry między nieobecnością – domu, siedliska, pewności – a obecnością – ludzkiej godności, odporności i świadectwa – w twojej serii?

Moja praca jest kształtowana przez to, jak się w danym czasie czuję. Ponieważ świat zdaje się stawać coraz ciemniejszy z każdym rokiem, pod koniec 2023 roku poczułem potrzebę zmiany energii w „Echo naszych głosów”. Obecność – silniejsze poczucie więzi i odporności w coraz bardziej problematycznym świecie – stała się ważniejsza. Na szczęście syryjskie rodziny, które fotografowałem, ucieleśniały to doskonale.

Było coś w syryjskich rodzinach, co głęboko we mnie rezonowało. Uciekłszy z wojny w Syrii między 2013 a 2015 rokiem, teraz mierzą się z ciągłym przesiedleniem z powodu zmian klimatycznych, przenosząc swoje namioty wielokrotnie w ciągu roku, by znaleźć obszary z wystarczającą ilością opadów dla upraw i tymczasowego przetrwania.

Ich zatrudnienie to cykl bez widocznego końca, dopóki pozostają w Jordanii. Wszyscy są świadkami dramatycznych zmian w ciągu ostatniej dekady, ich życie jest głęboko dotknięte gwałtownym spadkiem zimowych deszczy. Jak to ujęli, woda to życie, a życie staje się coraz trudniejsze.

Ci ludzie stracili wszystko – swoje domy, sposób życia, społeczności i ziemię. Teraz mają tylko siebie nawzajem. To dało im siłę i jedność w obliczu przeciwności. Mają w sobie godność i pokorę, które prawdopodobnie pomogły im lepiej związać się z zasadami projektu.

Ben i jego ojciec Viti, Fidżi, 2023. Z Sink/Rise: The Day May Break, Chapter Three © Nick Brandt

III. Sprawczość ludzka i etyka reprezentacji

Podczas pracy z przesiedlonymi rodzinami naturalnie pojawia się kwestia choreografii i inscenizacji. Jak zapewniasz, że twoi bohaterowie mają sprawczość i są współautorami swojej reprezentacji, a nie tylko biernymi podmiotami?

To kluczowe. Zapraszałem około siedmiu rodzin na raz, by zostali z nami na pustyni na sześciodniowe tygodnie, ponieważ wolę poświęcić czas na eksperymentowanie z tym, jak fotografować ludzi. Nie jestem typem fotografa, który może uchwycić przekonujący portret w 20 minut – zazdroszczę tym, którzy potrafią. Zabiera mi czas, by kogoś poznać i wymyślić, jak najlepiej go sfotografować. Po każdej sesji rodziny schodziły z pudeł i przychodziły, by przejrzeć kilka klatek przez wizjer. W ten sposób rozumieli, jak są portretowani, i z czasem bardziej przyczyniali się do tego, jak się prezentowali.

Wierzę, że widzieli, że są fotografowani z godnością i szacunkiem. Mam nadzieję, że dobrze im służyłem.

Petero przy klifie, Fidżi, 2023. Z Sink/Rise: The Day May Break, Chapter Three © Nick Brandt

IV. Kryzys i odpowiedzialność

„Echo naszych głosów” znajduje się na skrzyżowaniu wojny, przesiedleń i załamania klimatycznego – kryzysów, które nakładają się na siebie i wzajemnie wzmacniają. Jak równoważysz te dynamiki w swojej pracy, nie umniejszając żadnej z nich?

Jak wspomniałaś, to nexus wojny, przesiedleń i załamania klimatycznego. Fotografuję portrety instynktownie, starając się wyrazić to, co mnie pilnie porusza. Równowaga przychodzi później, przy wyborze obrazów. Ostatecznie są to portrety ludzkiego condition. Nawet „The Cave”, panoramiczny, fryzowy obraz z 28 syryjskimi uchodźcami w pustynnej jaskini, jest dla mnie portretem.

Kobiety ze śpiącymi dziećmi, Jordania 2024. Z The Echo of Our Voices: The Day May Break, Chapter Four © Nick Brandt

Kiedy widzowie stają przed twoimi fotografiami, czego masz nadzieję, że doświadczą? Poza empatią, czy chcesz wzbudzić odpowiedzialność, działanie, a nawet dyskomfort?

W idealnym przypadku wszystkiego powyższego. Jeśli praca może inspirować do odpowiedzialności i działania, to znaczące osiągnięcie, chociaż nie wiem, jaki ma wpływ. Dla mnie chodzi o robienie tego, co robię, i bycie nawet małą częścią zmiany, oświecenia i świadomości – to się liczy.

Ftaim i rodzina, Jordania, 2024. Z The Echo of Our Voices: The Day May Break, Chapter Four © Nick Brandt

Ale aby obrazy miały głęboki wpływ, widzowie muszą zobaczyć je na żywo – dziękuję, że o tym wspomniałaś. Oglądanie ich małych na telefonie to stracona sprawa. Praca dotyczy wyrazów twarzy ludzi, które najlepiej widać na odbitkach lub, w pewnym stopniu, w książce dużego formatu.

Wracając do odpowiedzialności i działania, ostatnio częściej mówię o potrzebie bycia dobrymi przodkami, stąpania lekko po planecie i brania pod uwagę wpływu naszych działań na środowisko. Dla przyszłych pokoleń, dla miliardów ludzi, zwierząt i drzew, których nigdy nie spotkamy.

Zaina, Laila i Haroub, Jordania 2024
Z The Echo of Our Voices: The Day May Break, Chapter Four
© Nick Brandt

V. Cisza, echo i dziedzictwo

Tytuł The Echo of Our Voices (Echo naszych głosów) implikuje coś, co odbija się echem – słyszalne, ale odległe, zarówno obecne, jak i nieobecne. Jaką rolę w twoich obrazach odgrywa cisza i to, co niewypowiedziane? Co pozostawiasz wyobraźni i dlaczego?

Trauma, której doświadczyli ci ludzie, dzieje się poza kamerą. Zniszczenie ich domów w innym kraju, ich praca na cudzych polach, ich zmagania jako uchodźców – wszystko to pozostaje niewidoczne. To, co widzisz, to ich prosta obecność, ich więź. Mimo to mam nadzieję, że jest jasne, że ich siła, by być na tych wyspach, czyni z nich rodzaj tratwy ratunkowej w surowym świecie.

Więc tak, wolę pozostawić wiele wyobraźni widza. Na przykład decyduję się nie fotografować rodzin pracujących w polu.

I jak mówiłem wcześniej, ja również szukam poczucia spokoju w chaosie – sposobu, by pozostać przy zdrowych zmysłach.

The Cave, Jordania 2024
Z The Echo of Our Voices: The Day May Break, Chapter Four
© Nick Brandt

Seria nazywa się The Day May Break (Dzień może się przełamać). Czy „break” oznacza pęknięcie, załamanie czy świt? Teraz, gdy ukończyłeś cztery rozdziały – w Kenii/Zimbabwe, Boliwii, Fidżi i Jordanii – co dla ciebie oznacza dziś to „przełamanie”? I czy wciąż widzisz jakieś oznaki świtu?

Czuje się, że robi się coraz ciemniej i ciemniej, prawda? Idea przełamania dnia – w sensie pęknięcia ziemi – zdaje się przeważać nad innym znaczeniem daybreak jako nowego świtu.

Ale jeśli mogę podzielić się jednym z moich ulubionych cytatów: „Pesymizm intelektu, optymizm woli”.

W moim umyśle, kiedy patrzę na ścieżkę, którą podąża ludzkość, mogę czuć tylko wyczerpujący pesymizm i niepokój o naszą przyszłość. Ale dopóki moje serce bije, odmawia poddania się. Bije z wiarą – jakkolwiek banalna by nie była – że walka jest zawsze ważna. Nasze pragnienie i wola mogą pokonać wiele, dopóki pozostają nadzieja i możliwość.

Majed i Mariam w świetle księżyca, Jordania, 2024
Z The Echo of Our Voices: The Day May Break, Chapter Four
© Nick Brandt

Rozmowa z Nickiem przypomniała mi, że jego praca nigdy nie dotyczy tylko katastrofy. Przez cztery rozdziały i kontynenty The Day May Break stało się medytacją o naszej kruchej teraźniejszości i zagrożonej przyszłości – dziełem, które jest jednocześnie elegią, ostrzeżeniem i kruchą obietnicą. The Echo of Our Voices pogłębia tę ścieżkę, skupiając się bardziej na ludzkiej odporności w obliczu straty i echach historii, które muszą być usłyszane.

Nick Brandt fotografujący The Day May Break, Chapter One, Zimbabwe, 2020

Jesienią prace będą prezentowane w Hangar Art Center w Brukseli, dając widzom szansę doświadczenia tych obrazów na zasługującej skali