Witajcie w Addressed, naszym cotygodniowym felietonie, w którym zgłębiamy wzloty i upadki związane z ubieraniem się. Dotychczas poruszyliśmy wszystko – od stylizacji szortów do biura (i nie tylko), przez pakowanie bagażu podręcznego w podróż służbową, po stylowe ubieranie się w trzecim trymestrze ciąży i warstwowanie bez efektu przypominającego tę przeładowaną kanapę w twoim pokoju (wiesz, o którą chodzi). Masz modowy dylemat? Pobierz aplikację Vogue i przejdź do sekcji Style Advice, aby zadać nam pytanie.
Baby tee może wydawać się prostym elementem garderoby, ale jest zaskakująco złożony. Ten obcisły t-shirt zyskał popularność w latach 90., gdy młode kobiety zaczęły przyjmować – a czasem podważać – symbole tradycyjnej kobiecości, czy to z buntu, czy po prostu dlatego, że dobrze się w nich czuły. Linda Meltzer, często uznawana za „wynalazczynię” baby tee, była stylistką, która przeszukiwała second-handy w poszukiwaniu vintage’owych koszulek francuskich dzieci, zanim postanowiła stworzyć własne. Jej projekty stały się ikoniczne – nosiły je postaci od Cher Horowitz z Clueless po Brendę Walsh z Beverly Hills, 90210 i Rachel Green z Przyjaciół.
Drew Barrymore w długim rękawie baby tee w The Late Show with David Letterman, 1995.
Fot.: CBS Photo Archive/Getty Images
Dla niektórych baby tee nigdy nie wyszedł z mody – ale ostatnio jest wszędzie, od wybiegów po stylizacje trendsetterek. Co zaskakujące, jego powrót nie został przypieczętowany przez modelkę czy influencerkę, ale przez Lorde.
Pod koniec czerwca gwiazda popu wydała Virgin, album wypełniony szczerymi, introspektywnymi tekstami o dorastaniu do własnej siły. Jeden element garderoby dominuje w jego 11 utworach: baby tee. W refrenie GRWM, który opowiada o przelotnym romansie, śpiewa: „Może w końcu zrozumiesz, kim chcesz być / Dorosła kobieta w baby tee / Dorosła kobieta / Dziewczyna to dorosła kobieta”. Pitchfork nazwał to „obiektywnie głupim tekstem, który ma jednak wystarczająco dużo pewności siebie, by go wybrnąć”. Ale tak naprawdę to genialne – czasem trudno odróżnić jedno od drugiego.
W nastoletnich latach i na początku dwudziestki byłam zagorzałą fanką baby tee, ale jak wiele osób, w końcu zamieniłam je na oversize’owe koszule. Kilka sezonów temu, gdy The Row wypuściło absurdalnie cienkie baby tee z nadrukiem jajecznicy i bekonu, moje wychowane w latach 90. ja musiało je mieć. Ale gdy je przymierzyłam, po prostu nie pasowało do mojego czterdziestokilkuletniego ciała. Owszem, właśnie urodziłam dziecko i tak, oversize był w modzie – ale nie mogłam przestać zadawać sobie pytania: Kto będzie szanował dorosłą kobietę w baby tee?
Aż usłyszałam GRWM i wszystko stało się jasne. Bycie dorosłą kobietą w baby tee to akceptowanie sprzeczności – świadomość, że choć dorastanie czasem oznacza pozostawienie części siebie w przeszłości, innym razem zabierasz je ze sobą w dalszą podróż. A jeśli nie wiesz, co jest czym? To też w porządku. Jak śpiewa Lorde w otwierającym album utworze: „Może odrodziłam się na nowo / Jestem gotowa poczuć, że nie znam wszystkich odpowiedzi / W szaleństwie nad naszymi głowami jest spokój / Pozwól mi je nieść w górę, w górę, w górę”.
Pamela Anderson w kultowym baby tee GIRL, 1996…
Fot.: Steve Granitz/WireImage
…i prezentująca swoją błyskotkową wersję z kolekcji Re/Done, 2024.
Fot.: Lea Colombo / Courtesy of Re/Done
W 1996 roku Pamela Anderson pojawiła się w baby tee z napisem GIRL rozciągniętym na piersi – to żartobliwe nawiązanie do logo Gulf Oil. Pamiętam, jak widziałam to w nastoletnim magazynie z ironicznym podpisem w stylu Dzięki za przypomnienie, jakbyśmy mogli zapomnieć. W zeszłym roku odtworzyła ten ikoniczny look we współpracy z Re/Done, tym razem z – Pamela, dziś 57-letnia, z gracją nosiła obsypany kryształkami napis. Bez makijażu i z rozczochranymi włosami, wyglądała jak nastoletnie marzenie z lat 90. – dorosła kobieta w baby tee, która dziś wygląda jeszcze lepiej niż wtedy.