Kolejka ciągnie się za róg, wijąc przez żywopłot i w dół alei Melrose. Rozentuzjazmowane młode kobiety w workowatych dżinsach i obcisłych topach czekają cierpliwie, ich włosy gładko zaczesane w kok z przedziałkiem na środku, usta błyszczące, manicure perfekcyjny z migdałowymi paznokciami. Wszystkie przyszły do tymczasowego sklepu Rhode w Los Angeles, mając nadzieję dostać się do środka, gdy tylko otworzą drzwi. To ciepły lutowy poranek, niektóre czekają od godzin, pragnąc być bliżej Hailey Bieber – muzy stojącej za trendami beauty takimi jak „clean girl”, „vanilla girl” czy „strawberry girl”. (Kulinarne inspiracje na tym się nie kończą – pomyślcie o „glazed-donut skin”, „latte makeup”, „brownie-glazed lips” czy „cinnamon-cookie-butter hair”.) W ciągu sześciu dni około 9000 osób pojawi się tu, by zdobyć produkty do pielęgnacji skóry, błyszczyki do ust i etui na telefon idealne na Instagrama. Ale tak naprawdę przyszły dla Hailey – modelki, która stała się bizneswoman i stoi za tym wszystkim.

Co jest takiego w Hailey Bieber? Dlaczego fani zatrzymują ją na ulicy, kopiują jej piegi i ustawiają się w kolejce po jej smoothie za 20 dolarów, stworzone we współpracy z Erewhon? I dlaczego inni w internecie obsesyjnie wyszukują jej wady – a nawet, jak mi później powie, śledzą ją i nękają osobiście? Dla jej zwolenników to jej ciepło, styl inspirowany latami 90., naturalne piękno i życie jak z bajki jako żona Justina Biebera. Dla jej krytyków – po godzinach przeglądania internetowych dramatów – wszystko sprowadza się do teorii spiskowych: że w jakiś sposób wciągnęła Justina w małżeństwo, odbierając mu „prawdziwą miłość”, czyli Selenę Gomez. Jak to zwykle bywa z plotkami o celebrytach, negatywne narracje przyciągają więcej uwagi – skandale i czarne charaktery się sprzedają.

Kiedy spotykam Hailey w marcu w przytulnej losangeleskiej delikatesowni, którą ona i Justin często odwiedzają, tabloidy huczą od absurdalnych doniesień: że wyjeżdżają do Europy ze względu na zdrowie psychiczne Justina, że są w „kryzysie”, że on jest „maniakalny” i „toczy się w dół”, a ona pozywa za dziwaczny film analizujący jej dziecięce posty w mediach społecznościowych w kontekście historii koncertów Justina. (Niektórzy spekulują nawet, że influencerzy są opłacani, by podsycali dramę.)

Hailey wydaje się niewzruszona, gdy pojawia się w małych czarnych okularach, obcisłym czarnym topie, elastycznych spodniach i eleganckiej skórzanej kurtce – wyglądającej jak połączenie księżniczki Pilatesu i Terminatora. Z uśmiechem zamawia francuskie tosty z cynamonową bułką (tak dekadenckie, jak brzmi nazwa) i czarną kawę, a później jajecznicę z grzybami i boczkiem. Pytam, czy plotki o ich wyjeździe z LA są prawdziwe – w końcu właśnie wróciła z Paryża, gdzie pokaz Saint Laurent mógłby skusić każdego do przeprowadzki. Krzywo się uśmiecha i potrząsa głową. „Widziałam ten nagłówek. Co dwa dni pojawia się nowy, który nie ma sensu” – mówi. Na zewnątrz gromadzą się papiarze. „Nie wyjeżdżamy z LA” – zapewnia mnie. „Uwielbiamy to miejsce.” Nie wypowiedziana prawda? Pomimo chaosu, świetnie sobie radzi – i tak, jej skóra jest nieskazitelna.

Hailey i jej starsza siostra Alaia dorastały w Nyack, cichej miejscowości na północ od Nowego Jorku. Ich matka, Kennya Baldwin, to pochodząca z Brazylii graficzka, która poznała ich ojca, aktora Stephena Baldwina, w autobusie. Hailey poznała swojego męża Justina Biebera również w autobusie, gdy oboje mieli 19 lat – wtedy studiowała w Parsons School of Design. Pobrali się trzy lata później. Jej matka, Kennya, wyprzedzała swoje czasy, jeśli chodzi o dbanie o zdrowie – stawiała na organiczne składniki, pielęgnację skóry, masaż limfatyczny i ochronę przed słońcem – wartości, które przekazała Hailey. Jej ojciec, Stephen, który w latach 80. zmagał się z uzależnieniami, nauczył ją znaczenia samodyscypliny. Rodzina była głęboko religijna – oboje rodzice przyjęli chrześcijaństwo około czasu narodzin córek.

Część dzieciństwa Hailey spędziła w szkole waldorfskiej, kładącej nacisk na kreatywność i praktyczną naukę, zanim przeszła na edukację domową. Zaczęła modelować jako nastolatka, wyszła za Justina w wieku 21 lat, a później, gdy jej sława sięgnęła zenitu, stworzyła markę kosmetyczną Rhode.

Rhode powstało w czasie pandemii, ale pomysł dojrzewał od lat. Nazwane na cześć jej drugiego imienia – hołd dla rodziny matki – marka opiera się na zasadach pielęgnacji, które Kennya wpajała córce. Rhode wystartowało jako linia sprzedawana bezpośrednio klientom, oferująca proste, skuteczne formuły w eleganckich opakowaniach w przystępnej cenie.

„Pracowałam z wieloma wizażystami i kosmetologami” – mówi Hailey – „i zrozumiałam, że do pięknej skóry nie potrzeba skomplikowanej rutyny.”

Kwitnie dzięki rutynie i przygotowaniom, zawsze zgłębiając temat pielęgnacji. Jest znana ze swojego „glazed donut” looku – nawilżanej warstwami skóry – i naprawdę chce wiedzieć, co inni stosują na swoją cerę.

„Sukces Rhode to zasługa Hailey” – mówi Lauren Ratner, prezeska marki. „Klienci doceniają autentyczność.” Ta autentyczność napędziła szybki rozwój Rhode. Choć firma nie ujawnia danych, doniesienia sugerują, że może być wyceniana na ponad miliard dolarów.

Ten sukces zmienił wizerunek Hailey – z bycia znaną jako żona Justina Biebera stała się samodzielną, wpływową przedsiębiorczynią. „Nigdy nie spodziewałam się, że to się tak rozwinie” – przyznaje. Rhode ma wejść do Sephory tej jesieni, najpierw w USA, Kanadzie, a później w Wielkiej Brytanii.

Gdy Justin w 2022 roku zrobił przerwę w muzyce, by skupić się na zdrowiu, Rhode utrzymało ich w centrum uwagi. Często pojawiał się u jej boku na wydarzeniach marki – teraz to jej kariera była na pierwszym planie. Potem, w sierpniu 2023 roku, ich życie znów się zmieniło, gdy na świat przyszło ich pierwsze dziecko.

Hailey, dziś 28-letnia, zawsze wiedziała, że chce dzieci – myślała, że do tej pory będzie miała więcej niż jedno. Obserwując, jak jej starsza siostra została matką w 2020 roku, czuła ekscytację, ale wtedy nie była gotowa. „Zupełnie nie byłam na to przygotowana” – mówi. „Teraz wierzę, że wszystko przychodzi we właściwym czasie.” „Wszystko dzieje się dokładnie wtedy, gdy powinno. Naprawdę w to wierzę.”

Ciąża oczywiście zmieniła jej ciało, ale nie miała nic przeciwko. Pozostała aktywna i zdrowa, mając trenerów na telefon, a gdy minęły poranne mdłości, każdego dnia czuła się zachwycona cudem rozwijającego się życia. Zaskoczyło ją jednak, jak bardzo zmieniło to jej poczucie siebie i więź ze światem.

„Na początku trudno było mi ogarnąć tę ciążę. To było zaskoczenie, przeżywałam mnóstwo emocji” – mówi Hailey. „Ludzie ostrzegają: twoje życie już nigdy nie będzie takie samo. Zmienia się na piękne sposoby, ale to wciąż ogromna zmiana. Już nigdy nie będziesz tylko sobą, bez dziecka. To już nie będzie tylko ty i twój partner. Psychicznie to było dużo do przetrawienia.”

Przyznaje, że nieznane ją przerażało, a macierzyństwo od samego początku było pełne niewiadomych.

„Poród był najtrudniejszą rzeczą, jakiej kiedykolwiek doświadczyłam” – mówi, mimo że przez dziewięć miesięcy solidnie się przygotowywała. Ćwiczyła oddech, akupunkturę, jogę, terapię mięśni dna miednicy, treningi, spacery i ćwiczenia siłowe. „Byłam na topie. Zrobiłam wszystko. Czułam się silniejsza niż kiedykolwiek.” Ale naturalny poród, na który liczyła, nie nastąpił. W 39. tygodniu zaczęły się sączyć wody, i musiała być wywoływana.

Lekarze użyli Pitocyny, by wywołać skurcze, oraz balonu Foleya – podobnego do cewnika urządzenia wprowadzanego do macicy i wypełnianego solą fizjologiczną, by pomóc w rozwieraniu szyjki. „To było szalone. Zero zabawy” – mówi. „Przebili mi wody i rodziłam godzinami bez znieczulenia, bez niczego.” Cały proces trwał 18 godzin – krócej niż przewidywane 24 – a potem pojawił się on: Jack Blues Bieber, piękny chłopiec, o którym marzyła, którego obecność czuła od miesięcy.

Ale ona wciąż krwawiła – mocno. Krwotok poporodowy zdarza się w około 1-5% porodów i, jeśli nieleczony, może prowadzić do poważnej utraty krwi, niewydolności narządów, a nawet śmierci. „To było trochę straszne” – mówi spokojnie, przekładając boczek. (To takie chwile, które przypominają mi, dlaczego Justin często nazywał ją swoją opoką w nieprzewidywalnym świecie. „Popełniłem wiele błędów” – napisał do mnie – „ale najmądrzejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłem, było poślubienie Hailey.”)

„Ufam swojej lekarce bezgranicznie” – mówi Hailey. „Wiedziałam, że nie pozwoli, by coś mi się stało. Ale krwawiłam tak mocno, że nie da się nie myśleć – ludzie umierają z tego powodu.”

Lekarze próbowali różnych leków, by zatrzymać krwawienie, ale nic nie działało. Jej nowo narodzone dziecko zostało zabrane. „Zaczynasz panikować” – przyznaje. Nawet w najlepszych szpitalach kryzys medyczny może sprawić, że czujesz się jak problem, który lekarze próbują naprędce rozwiązać. Przypomniał jej się najgorszy dzień w jej życiu – gdy w 2022 roku, podczas śniadania z Justinem w Palm Springs, przeszła przemijający atak niedokrwienny („miniudar”). (Przyczyną okazał się później zakrzep krwi spowodowany niezdiagnozowanym otworem w sercu, zwanym PFO. Tymczasowo straciła kontrolę nad twarzą i mową, trafiła do szpitala, a później przeszła operację naprawczą.)

W sali porodowej lekarze Hailey wprowadzili urządzenie Jada, by pomóc zatrzymać krwawienie. Musiała przejść bolesną procedurę medyczną z użyciem próżni, by wywołać skurcze macicy. Nikt nie mógł obiecać, że krwawienie ustanie, ale wytrzymała godziny leczenia. „Po prostu chciałam trzymać swoje dziecko” – mówi, opisując pełne niepokoju oczekiwanie, aż wreszcie była poza niebezpieczeństwem.

To pierwszy raz, gdy publicznie opowiada swoją historię w całości. Społeczeństwo często przedstawia poród jako coś naturalnego, łatwego i prywatnego – temat, o którym nie należy mówić otwarcie. Ale rzeczy mogą pójść nie tak, nawet mając wszystkie zasoby świata, nawet gdy z zewnątrz wszystko wygląda idealnie. Uważa, że ważne jest, by mówić prawdę. Nie żałuje niczego i zdecydowanie chce przynajmniej jeszcze jedno dziecko, a może więcej. Planuje podchodzić do tego „jedno dziecko na raz”. Bo rzeczy też idą dobrze. Twój partner patrzy na ciebie inaczej – jak na „Moja kobieta jest boginią. Superbohaterką. Ja bym nie dał rady.” Uśmiecha się. „Przynajmniej u mnie tak było.” Justin opisuje ich rodzinę, która powiększyła się z dwóch do trzech osób: „Żyję dniami, o których zawsze marzyłem.”

Macierzyństwo wystawia cię na próbę, zdaje sobie teraz sprawę Hailey. Pracowała nad swoim zdrowiem psychicznym jak nad mięśniem – znalazła nową terapeutkę, konfrontowała swoje emocje, przyjmowała tabletki z łożyska, by zapobiec depresji poporodowej, i kontynuowała przyjmowanie witamin prenatalnych. Przeżywała hormonalną huśtawkę, czując ekstremalne wzloty i upadki. Było ciężko: nie zawsze rozpoznawała swoje ciało i zmagała się z dysmorfią poporodową, doświadczając poziomu nienawiści do siebie, jakiego nigdy wcześniej nie czuła. W najgorszych momentach przeszukiwała internet w poszukiwaniu okrutnych komentarzy, szukając potwierdzenia, że wygląda tak źle, jak się czuje – tylko po to, by poczuć się jeszcze gorzej, gdy je znajdowała. „Codziennie muszę sobie przypominać: Hailey, urodziłaś dziecko. Wykarmiłaś człowieka. Urodziłaś człowieka. W porządku. Daj sobie łaskę. Daj sobie czas.

Zawsze czuła się dobrze ze swoim ciałem, dzięki genetyce, zdrowej diecie i miłości do ćwiczeń. Ale zrzucenie ostatnich 7 kilogramów zajęło więcej czasu, niż się spodziewała. Pracowała z zespołem ekspertów, by odbudować fundamenty – mięśnie dna miednicy, core, ustawienie kręgosłupa. Musiała zaakceptować, że tak jak jej emocjonalne „ja”, jej fizyczne „ja” nigdy nie będzie dokładnie takie samo. „Gdy ludzie mówią o ‘powrocie do formy’ – powrocie do czego? Moje biodra są szersze, piersi większe. Nie wróciły. I to w porządku – akceptuję to – ale to nie to samo ciało. Nie jeste