Nowojorska scena kulturalna przeżywa ekscytujący tydzień. Po poniedziałkowym Met Gala wczoraj rozpoczął się Frieze New York w The Shed, prezentujący około 65 czołowych galerii z ponad 20 krajów. Choć to imponujące, prawdziwie wyróżniają się ukryte perełki.
Jedną z nich jest Midtown autorstwa nowojorskiej legendy Tabboo! – wszechstronnego artysty znanego z pracy w środowisku gejowskim. Dzieło, część wystawy galerii Karma na Frieze, należy do jego serii Cityscape, przedstawiającej nowojorskie panoramy w onirycznych odcieniach błękitu. „Ludzie lubią niebieskie obrazy” – zauważył Tabboo! (urodzony jako Stephen Tashjian) podczas rozmowy telefonicznej przed targami, z nutą melancholii w głosie. „Potrafią z nimi żyć”.
Choć mówił o projektowaniu wnętrz, Tabboo! zawsze miał dar przekształcania zbiorowych emocji w proste prawdy. Życie bywa chaotyczne, a smutek nieunikniony – ale uczymy się z nim żyć, tak jak on.
Pseudonim Tabboo! przyjął, gdy w latach 80. wkroczył na scenę drag. Dziś słynie z nostalgicznych pejzaży miejskich ukazujących Nowy Jork we wszystkich porach roku, ale wcześniejsza twórczość – ilustracje dla magazynów jak Interview czy okładki płyt artystów takich jak Deee-Lite – uczyniła go ikoną queer. Jego występy jako go-go boy i drag queen w legendarnych klubach jak Palladium czy Pyramid Club tylko ugruntowały jego status.
Wcześniej tego roku, odwiedzając przyjaciół w Hudson (rosnącej enklawie gejowskiej), oglądaliśmy Wigstock: The Movie, dokument z 1995 roku o kultowym festiwalu drag. W filmie występują m.in. RuPaul, Deee-Lite, Debbie Harry i Tabboo!. Dla wielu z nas było to pierwsze spotkanie z tą historią – spojrzenie na radości i trudności queerowego życia w latach 80. i 90., gdy AIDS dziesiątkowało społeczność. Dziś, dzięki PrEP i większej widoczności, tamta desperacja wydaje się odległa, choć nasze prawa znów są zagrożone.
Kilka dni po seansie znalazłem się w galerii Karma na East Village, przed dekoracją z Wigstocku z 1990 roku. Tabboo! był tam, gotów oprowadzić mnie po Early Works, wystawie jego prac sprzed sławy. Gdy spytałem o film, roześmiał się: „Słyszałem, że Hollywood przyjeżdża, i myślałem, że wyniosą naszą podziemną scenę drag w świat. Zaśpiewałem ‚Natural’, bo uznałem, że nie zrozumieją facetów w sukienkach. A teraz, lata później, wszystko trafiło do nowojorskiej galerii!”
Wystawa skupia się na jego wczesnych ilustracjach i obrazach. „Nie żeby nie chodziło o sztukę” – mówi Tabboo!, „ale ta wystawa to tak naprawdę...” [urywa się] „Tamta kultura już nie istnieje” – dodaje. „I może nie wróci przez kolejne 20 lat – zwłaszcza w erze Trumpa. Cieszę się, że wystawa otworzyła się, zanim został prezydentem”.
Opowieści Tabboo! i Early Works uświadomiły mi dwie rzeczy: po pierwsze, żyjemy w zupełnie innym świecie – i innym Nowym Jorku – niż ten, w którym on zaczynał. Po drugie, moje pokolenie powinno bardziej chronić naszą społeczność i poznawać tych, którzy byli przed nami.
Jednym z pierwszych przyjaciół Tabboo! w Nowym Jorku był Jean-Michel Basquiat, który pojawiał się w jego pracach obok takich ikon jak Keith Haring czy RuPaul. Tabboo! przyjechał do miasta około 40 lat temu i od tamtej pory mieszka na East Village. Był muzą Nana Goldin i Petera Hujara. Mówiąc krótko, jest żywą częścią queerowego Nowego Jorku, który ludzie w moim wieku często romantyzują – choć dziś nie jest tak rozpoznawalny jak inni wymienieni tu artyści.
Urodzony performer, Tabboo! już jako nastolatek tworzył teatrzyki lalkowe. Gdy trafił do Nowego Jorku, scena artystyczna tętniła życiem, ale była podzielona. „W klubach gejowskich i w dragu mogłem być sobą” – mówi. „To się opłacało, a wtedy to był najprostszy sposób, by dostać się na scenę”.
Dziś Tabboo! nie jest tak synonimiczny z kulturą gejowską jak RuPaul, bo przez ostatnie cztery dekady żył wieloma życiami. Porzucił drag, skupiając się na malarstwie – czymś, co cicho uprawiał od lat 80. Jedynym śladem po tamtych czasach jest jego pseudonim: „Powiedziano mi, że potrzebuję dragowego imienia, bo ‚Stephen’ się nie nadaje. Bycie gejem było tabu, a moja ciotka miała pseudonim ‚Boo’, więc je połączyłem i dodałem wykrzyknik – bardzo show-biznesowe jak na tamte czasy”.
Wiele prac Tabboo! powstawało podobnie – z mieszanki instynktu i konieczności, napędzanej surową kreatywnością. Te legendarne plakaty do jego występów? „Potrzebowaliśmy plakatów” – wzrusza ramionami. Jego późniejsze obrazy, z puszkami zupy, głowami lalek czy wyciętymi postaciami Jayne Mansfield, to po prostu „to, co miałem przed sobą”. A jednak jego styl stał się definiującym obrazem epoki – twardszego Nowego Jorku, gdzie ludzie tacy jak Tabboo! nie tylko przetrwali, ale i rozkwitli. Jego plakaty uchwyciły tamte życie: lip-syncingi Barbry Streisand, improwizowane dragowe stroje i mój ulubiony – umięśniony mężczyzna jako „ciało” i kreskówkowa postać drag jako „dusza”.
„Zawsze rysowałem owłosione klaty i jabłka Adama” – śmieje się Tabboo!. „Wtedy wszyscy chcieli wyglądać prawdziwie i ostro, ale ja rysowałem to w przerysowany, komiksowy sposób. Dziś ktoś mógłby nazwać to transfobią, ale to był nasz wewnętrzny żart”.
Język był wtedy prostszy, mniej zniuansowany. Dziś mamy więcej sposobów wyrażania siebie i definiowania tożsamości – co, zgadzamy się z Tabboo!, jest dobre. Ale zastanawia się, czy młodsze pokolenia w ogóle znają tę historię. „Wiem, że oglądacie Drag Race...” – wspomina popularny reality show, po czym pyta: „Ale czy twoi znajomi znają ten Nowy Jork?” Odpowiadam, że teoretycznie tak, choć nie wszyscy znają szczegóły. Wspomina seriale jak Pose, ukazujące scenę Ballroom lat 80. i 90., jako potrzebną formę edukacji przez rozrywkę.
Po dekadach w branży Tabboo! w końcu zdobywa mainstreamowe uznanie (i finansowy sukces) dzięki malarstwu. Zawsze było częścią jego twórczości, ale teraz ludzie mówią o nim najpierw. Cieszy go szersze uznanie i stabilność, jaką przynosi. Moda zawsze była jego pasją, a teraz może sobie na nią pozwolić – gdy się spotkaliśmy, miał na sobie Bottegę Venetę i Driesa Van Notena. W 2016 roku współpracował z Marcem Jacobsem i nie zdziwiłbym się, gdyby wkrótce zgłosiła się kolejna marka.
Tydzień przed naszą rozmową w Karma aktorka Hunter Schafer (która jest transpłciowa) wywołała burzę, publikując zdjęcie paszportu z wpisaną płcią męską i krytykując nową administrację USA za wąskie podejście do kwestii gender. Później pojawiła się jako jurorka w Drag Race, podczas gdy internet dyskutował o jej tożsamości. „Wszystko, przeciwko czemu walczyliśmy” – mówi Tabboo!, jakby przywołując ludzi ze swoich prac – „wraca, nie uważasz?” Zgadzam się – tak to odczuwamy. „Ale twoje pokolenie nie jest już tak buntownicze, prawda?” – naciska. Czasami, odpowiadam. Chciałbym myśleć, że jesteśmy, ale jesteśmy też produktem internetu, aktywizmu na Instagramie. Wciąż jest jednak wiele do protestowania. „Może to ludzi obudzi” – mówi Tabboo! z nadzieją. „Może przywróci tamten Nowy Jork”.
Gdy rozmowa schodzi na AIDS (co często się zdarza w rozmowach między pokoleniami gejów), Tabboo! przypomina: „To były najgorsze czasy, gdy ludzie mówili, że geje powinni umrzeć. Ale ci, którzy przeżyli, szli dalej, budując społeczność przez Voguing, Wigstock, wszystko”. Pyta, czy moje pokolenie rozumie, jak było źle. W pewnym stopniu, odpowiadam. Mamy PrEP, a queerowość jest bardziej widoczna, ale internet ma problem z historią i niuansami. „Powinni wiedzieć” – dodaje. „Gdy byłem młody, nic nie było oczywiste – musieliśmy to wykopywać. Tak wielu odeszło, ale ja wciąż tu jestem”.