To nowy tydzień w London Palladium, gdzie obsada musicalu Evita dochodzi do siebie po fali zachorowań. „Ledwo przetrwaliśmy zeszły tydzień” – mówi James Olivas, który gra Juana Peróna. „Występowaliśmy z dublerami, aktorzy przejmowali dodatkowe role – rzeczy, których nigdy wcześniej nie robiliśmy – tylko po to, żeby spektakl mógł się odbyć. Ale wszyscy są tak utalentowani, że jakoś się udało”.
Co zaskakujące, publiczność nie zauważyła chaosu za kulisami. Recenzje nowej westendowskiej inscenizacji Evity w reżyserii Jamie’ego Lloyda – musicalu Andrew Lloyda Webbera i Tima Rice’a z 1978 roku – chwalą chemię między aktorami i ich elektryzującą energię. Ta nowoczesna, pełna mocy opowieść o najsłynniejszej pierwszej damie Argentyny (w tej roli Rachel Zegler) zawiera rockowe numery, fryzury godne Beyoncé i wnikliwe spojrzenie na populizm i sławę. Partneruje jej Olivas, który wnosi do roli Peróna mroczną, złowrogą nutę – zazwyczaj grają go starsi aktorzy, więc jego obsada w wieku 28 lat jest szczególnie uderzająca.
Kiedy rozmawiamy tuż przed jego rozgrzewką przed spektaklem, Olivas jest pogodny i łatwo wybucha śmiechem – zupełne przeciwieństwo swojej postaci. Diego Andres Rodriguez, który gra Che, macha do nas w tle naszego połączenia na Zoomie. (Obaj dzielą mieszkanie w Camden i garderobę głęboko w zakamarkach Palladium). To ich pierwszy pobyt w Wielkiej Brytanii. „W dni wolne staramy się zwiedzać jak najwięcej” – mówi Olivas. Mieli nadzieję zobaczyć Mariah Carey na Brighton Pride, ale zadowolili się niedzielnym roastem w The Greyhound, spacerami po Kew Gardens i drinkami nad Tamizą w Richmond. Do końca prób odwiedzili wszystkie klasyczne atrakcje turystyczne.
Olivas dorastał w Houston w Teksasie, zanim przeniósł się do Los Angeles na studia. Początkowo skupiał się na sporcie – futbolu, koszykówce, piłce wodnej – i planował pójść w ślady ojca, zostając inżynierem mechanicznym, ale kontuzja kolana i zetknięcie się z teatralną sceną LA zmieniły jego plany. (Jego mama, zmęczona słuchaniem, jak śpiewa pod prysznicem, w końcu namówiła go do udziału w lokalnej produkcji Ragtime’u). „Po tym rzuciłem się w wir aktorstwa” – mówi. „Ale wciąż traktowałem to jako zajęcie dodatkowe – coś, co będę robił poza stabilną pracą od 9 do 17”. Dorastanie w konserwatywnym Teksasie oznaczało też oduczenie się ograniczeń co do tego, kim może zostać.
„Na studiach musiałem wybrać: teatr albo inżynieria. Zaryzykowałem. I oto jestem, na West Endzie”.
Produkcja zachwyciła zarówno sprzedane na puch tłumy, jak i przechodniów, zwłaszcza dzięki scenie na balkonie w wykonaniu Zegler, która stała się viralem. W teatrze Olivas panuje nad sceną z wyciszoną intensywnością.
Tutaj rozmawia z Vogue o współczesnej interpretacji Peróna, politycznym wydźwięku spektaklu i swojej miłości do puzzli.
Vogue: Cześć, James! Jak ci idzie wchodzenie w rolę? To zupełnie inne podejście do Peróna.
James Olivas: Moim naturalnym odruchem jest wkładanie energii we wszystko – jeśli czuję się niepewnie, naciskam jeszcze mocniej. Ale Perón jest przeciwieństwem: działa z rozmysłem, emanuje absolutną pewnością siebie. Z czasem nauczyłem się akceptować tę powściągliwość.
Prawdziwe wyzwanie? Wywieranie wrażenia bez monologów czy solówek. To była podróż rozwojowa – mam nadzieję, że udana. Tradycyjnie Peróna grają starsi aktorzy, ale chcieliśmy, żeby był aktualny w 2025 roku, żeby przypominał dzisiejszych polityków. Teraz ich rozumiem. Wielu ludzi myśli, że rozpozna coś złego, gdy to zobaczy – że gdy niebezpieczna postać pojawi się w telewizji, wygłaszając przemówienie, będzie wyglądać oczywiście przerażająco, może ze złowrogim wąsem. Ale nie, te postaci są często czarujące.
Czy to wpłynęło na reakcje publiczności na twój występ?
Wielu ludzi mówi mi po spektaklu: „Świetna robota, ale muszę być szczery – nie polubiłem twojej postaci”. No cóż, nie masz jej lubić! Doceniam szczerość, ale nie o to chodzi, żeby cię oczarować. Chodzi o to, żebyś przejrzał wypolerowaną powierzchnię i zobaczył, kim naprawdę jest moja postać. Mam nadzieję, że to pomoże ludziom lepiej odbierać media w prawdziwym życiu.
To niezwykle satysfakcjonujące słyszeć opinie zarówno od osób, które pierwszy raz były w teatrze, jak i od wieloletnich fanów Evity, a nawet od tych, którzy widzieli oryginalną produkcję, a teraz uważają naszą za swoją ulubioną – nasz ton jest zupełnie inny. Jako latynoski aktor w Londynie, to też ważne, żeby widzieć publiczność przyjeżdżającą z Ameryki Południowej, żeby obejrzeć spektakl o latynoamerykańskiej polityce. Nasza społeczność nie miała zbyt wielu okazji, żeby zobaczyć siebie na scenie.
Tim Rice był na widowni, gdy oglądałem spektakl. Czy zawsze wiesz, kiedy oglądają cię ważne osobistości?
Dzień, w którym przyszedł Tim Rice, był właściwie pierwszym razem, kiedy Diego i ja go poznaliśmy! Między aktami, kiedy przekazujemy sobie informacje za kulisami, słyszymy szepty o tym, kto jest na widowni. Andrew Garfield był kilka tygodni temu – jestem ogromnym fanem jego pracy. Byli też Anna Wintour, Danny Ramirez, Maude Apatow… Zapominam tak wielu.
Jak wasza przyjaźń z Rachel poza sceną wpłynęła na spektakl?
Nasza przyjaźń w prawdziwym życiu sprawia, że chemia na scenie jest o wiele silniejsza. Kiedy naprawdę się z kimś łączysz, możecie wyczuć swoją energię, wspólnie podejmować decyzje, żeby ożywić scenę, i naprawdę słuchać się jak partnerzy. Myślę, że publiczność czuje tę autentyczność.
A jak układa się współpraca z resztą zespołu?
Na początku próby były dość izolujące ze względu na strukturę spektaklu. Większość obsady była zajęta dużymi numerami tanecznymi, spędzając długie godziny na choreografii, podczas gdy ja stałem z boku. Ale kiedy weszliśmy głębiej w próby, wszystko się złożyło w całość. Ta obsada jest tak otwarta – nie mógłbym prosić o lepszą grupę, z którą spędziłbym to lato.
Miałeś czas, żeby zobaczyć inne spektakle w Londynie?
Nasz grafik jest intensywny, ale na początku udało mi się zobaczyć Starlight Express – o wiele bardziej szalony, niż się spodziewałem! – i Romea i Julię w Globe (na stojąco, jak należy). Mam nadzieję zobaczyć też Burlesque – kilku moich znajomych w nim gra, a teraz dodali wtorkowe popołudniówki.
Kilku członków obsady grało w Hamiltonie, a nasze próby pokrywały się z ich ostatnimi występami. To niesamowite widzieć, jak mierzą się z czymś zupełnie innym. Barney Hudson, jeden z naszych swingów, to jeden z najbardziej eksplozywnych tancerzy, jakich widziałem – ostatnio wchodził w wiele ról. Aaron Lee Lambert, który grał Waszyngtona w Hamiltonie, wciela się u nas w Agustína Magaldiego. Dzielenie z nim garderoby to przyjemność – jest tak utalentowany i miły.
Jakie role interesują cię w przyszłości?
W ostatnich latach grałem dużo w teatrze i uwielbiam to, ale chciałbym skupić się bardziej na filmie i telewizji. Praca bez przerwy, projekt za projektem, to marzenie – chcę mieć bogatą karierę. Teatr zawsze będzie na mnie czekał między innymi zleceniami. Kręciłem serial i filmy w międzyczasie. Ostatnio zastanawiam się, jak moja postać jest pod wieloma względami klasycznym amantem – i jestem dumny, że to ugruntowało mnie jako aktora, który może grać takie role. Ale najbardziej pociągają mnie te dziwne, mroczne i zabawne role – takie, których jeszcze nie miałem okazji zagrać, ale które przemawiają do mojej kreatywnej strony. Na przykład chciałbym kiedyś zagrać Konferansjera w Cabarecie.
Polityka – zarówno ta z małej, jak i dużej litery – również zdaje się przewijać przez moją pracę. Grałem w American Idiot z Deaf West, gdzie połowa obsady była głucha lub niedosłysząca. Graliśmy w amerykańskim języku migowym, mówiąc po angielsku, i to było piękne, otwierające oczy doświadczenie. Teraz płynnie posługuję się ASL w rozmowie i uczęszczam na zajęcia, kiedy mogę. Nawet wyrobiłem sobie nawyk literowania palcami podczas mówienia! To wspaniale, że londyńskie teatry oferują spektakle z tłumaczeniem na BSL, i chciałbym, żeby sztuka była jeszcze bardziej dostępna.
Bycie teraz z dala od USA trochę przypomina wyjście z domu, kiedy się pali. Diego Rodriguez, jeden z najbardziej niesamowitych wykonawców, z jakimi pracowałem, pochodzi z McAllen, przygranicznego miasta w Teksasie z ograniczonym dostępem do edukacji artystycznej. Jako aktor mogę działać na rzecz zmian, łącząc dwie największe pasje – występowanie i zaangażowanie w świat – co wydaje się naprawdę znaczące.
Jak odpoczywam po tak intensywnym spektaklu? Diego i ja zwykle wracamy do Camden i układamy puzzle – teraz mamy taki o tematyce szekspirowskiej. Wychodzisz z teatru pełen energii i musisz się wyciszyć. Stał się bliskim przyjacielem, i jestem tak szczęśliwy, że go mam… i puzzle.
Rozmowa została zredagowana i skrócona. Evita gra w London Palladium do 6 września.