Żegnanie nigdy nie jest łatwe, nawet gdy nadchodzi odpowiedni czas. Płakałam na zakończeniu studiów, mimo że byłam więcej niż gotowa, by je opuścić — a teraz czuję to samo w związku z końcem The Real Housewives of New York City (przynajmniej na razie, według Page Six). Prawda jest taka, że serial wyraźnie wyczerpał swoje możliwości, desperacko próbując w ostatnich sezonach wycisnąć dramatyzm z niczego.
Nie mogę mówić za wszystkie 17 lat RHONY, ale śledziłam obecną obsadę uważnie — Jenna, Brynn, Ubah, Jessel, Erin, Sai, Racquel, Rebecca — i pod koniec ostatniego sezonu, bądźmy szczerzy, niewiele się działo. Większość "dram" kręciła się wokół fałszywej plotki, którą kobiety rozpowszechniały tylko po to, by zobaczyć, jak daleko zajdzie. A jednak... wciąż byłam uzależniona!
Czy uważam, że kontynuacja serialu z tą obsadą jest kluczowa? Nie. Ale włączanie go co tydzień, by zobaczyć, jakie głupoty wymyślą, było jak spotkanie ze starymi przyjaciółmi — takimi, z którymi nie masz już nic wspólnego, ale wciąż uwielbiasz o nich plotkować. Może oglądanie RHONY w moich trzydziestkach zastąpiło chaotyczne przyjacielskie dramy z dwudziestek. Teraz, gdy wyrosłam z drobnych kłótni, mam emocjonalną przestrzeń, by śledzić bałagan tych kobiet — i będzie mi ich brakować. Niech ktoś wreszcie wyemituje 16. sezon! To moje emocjonalnie toksyczne najlepsze przyjaciółki!