Artystka i drag entertainer Jinkx Monsoon zbudowała imponującą karierę od czasu udziału w programie RuPaul’s Drag Race. Po dwóch rekordowych występach w musicalu Chicago wcieliła się w główną rolę Audrey w Little Shop of Horrors, a niedawno zadebiutowała na Broadwayu w musicalu Pirates! The Penzance Musical, nowoorleańskiej interpretacji klasycznej operetki Gilberta i Sullivana.
Rola Ruth, zakochanej służącej, która przyciąga uwagę widzów, była dla Monsoon (która poza sceną nazywa się Hera Hoffer) zaskoczeniem, ale w pełni zasłużonym. Podczas swojej artystycznej drogi w nowojorskim teatrze zwróciła uwagę Scotta Ellisa, dyrektora artystycznego Roundabout Theatre Company, która produkuje Pirates!. Choć początkowo była zdezorientowana jego wizją odświeżenia klasyka, zaufała przeczuciu – decyzji, która, jak mówi, rzadko ją zawodzi.
I to się opłaciło: podczas prób, w których Ellis zachęcał ją, by podążała za instynktem – inspirowanym jej miłością do Lucyli Ball i Judy Garland, Monsoon rozkwitła.
„Czasami, jako artystka z marginesu, wkraczając w przestrzeń z taką historią, łatwo poczuć się jak intruz albo doświadczać syndromu oszusta – myśleć: ‚Jestem drag queen, jestem komikiem, co ja robię na Broadwayu?’. Takie wątpliwości się wkradają”, mówi. „Antidotum to praca z ludźmi, którzy zapewniają cię, że ci ufają. Ruth jest kształtowana przez moje wybory, ale też przez autora, dyrektora muzycznego, choreografa i reżysera. I nie mogłabym mieć lepszych partnerów na scenie”.
Monsoon dzieli scenę z broadwayowymi weteranami, Davidem Hyde Pierce’em i Raminem Karimloo. Z Karimloo szybko nawiązała więź dzięki wspólnej przyjaciółce Michelle Visage (gospodyni Drag Race i jego partnerce z londyńskiej wersji Addams Family). „Ramin podszedł do mnie pierwszego dnia i powiedział: ‚Jestem Ramin, Michelle cię uwielbia, więc ja też’. I tyle. Do tego wszyscy troje jesteśmy z września – 18, 19 i 20!”
Przed premierą Monsoon rozmawiała z Vogue o swojej drodze do tej niekonwencjonalnej operetki, lekcjach z recenzji i o tym, jak godzi sceniczną personę (Jinkx) z życiem prywatnym (Hera) w trakcie swojej tranzycji.
Vogue: Jaki był twój stosunek do twórczości Gilberta i Sullivana przed Pirates!?
Jinkx Monsoon: Nie jestem zagorzałą fanką, ale jako osoba związana z musicalem znam ich dzieła i ich wpływ. Nigdy nie spodziewałam się, że wystąpię w ich sztuce, ale nigdy bym nie odmówiła – uwielbiam wyzwania. Ekscytuje mnie to, że ta wersja ma bluesowo-jazzowe brzmienie z wpływami kreolsko-luisjańskimi. To pozwala mi interpretować materiał w sposób, który pasuje do moich mocnych stron. To idealne połączenie szacunku i nowatorskiego podejścia – nic nie jest tu zrobione byle jak.
Vogue: Ich twórczość ma charakterystyczny styl. Jak się do niego dostosowałaś?
Jinkx Monsoon: Ludzie mówili mi, że mam talent do tego, by klasyczne, stare style performatywne ożywiać. Spójrz na moje poprzednie role – Mama Morton w Chicago (bardzo wodewilowa) czy Audrey w Little Shop (ingénue z pazurem). Zawsze znajduję sposób, by połączyć przeszłość z teraźniejszością. Kocham czerpać inspirację z minionych epok i wplatać je w swoją pracę jako współczesna artystka. Ci, którzy rozpoznają odniesienia, doceniają je, a ci, którzy nie, czasem sprawdzają i myślą: „O wow, ona nawiązywała do czegoś sprzed stu lat. To głębokie”.
Fot. Mettie Ostrowski
Uwielbiam, jak zaczęłaś tę odpowiedź – przypomina mi to pamiętnik Barbry Streisand, gdzie cytowała entuzjastyczną recenzję z The New York Times i była zaskoczona pochwałą.
Nie chcę brzmieć narcystycznie, ale wiele nauczyłam się o swoim rzemiośle, czytając recenzje. Czasem nie umiem zrozumieć, dlaczego publiczność reaguje w określony sposób, ale gdy recenzent trafnie to ujmie, wszystko staje się jasne. Wtedy mogę jeszcze bardziej to wykorzystać. Wiem, że czytanie recenzji to ryzyko – może nie powinnam – ale gdy ktoś naprawdę zrozumie, o co mi chodziło, to niesamowicie satysfakcjonujące.
Dzięki udziałowi w Drag Race trafiłaś w jedno z najbardziej krytykowanych środowisk, więc nic dziwnego, że musiałaś wypracować metody radzenia sobie z ocenami.
Chodziłam też do szkoły artystycznej – Cornish College w Seattle – gdzie krytyka i feedback były kluczowe. Pewnego razu, podczas kłótni z przyjacielem, powiedziałam: „Wszyscy mamy gorsze dni w pracy – tylko moje czasem dzieją się na oczach publiczności i lądują w gazetach”. Wtedy zmagałam się z faktem, że nie wszystko, co tworzę, trafi idealnie. Trzeba się z tego uczyć. Jeśli otaczasz się tylko ludźmi, którzy mówią „tak” i nigdy nie dają szczerej opinii, tracisz kontakt. Tak artyści znikają – przestają słuchać, gdy coś nie działa.
Czy odczuwasz presję, by utrzymać „Jinkx”, gdy trafiasz do większej publiczności? Na przykład tutaj nie występujesz jako Hera. Ciekawi mnie relacja między twoją personą, osobowością, imieniem a sceniczną tożsamością. Jak zachowujesz równowagę?
Długo się z tym mierzyłam i wciąż nie mam idealnej odpowiedzi. Zrozumiałam, że Jinkx była kiedyś tylko personą, którą zakładałam i zostawiałam na scenie. Teraz jest bardziej przedłużeniem mnie. Mam inne postaci, które nie wnikają we mnie tak jak Jinkx. Ona jest moim Super Saiyanem, moim Megazordem – to ja w pełni mocy, z peruką, makijażem, gorsetem i szpilkami. Teraz, gdy przechodzę tranzycję i na co dzień prezentuję się kobieco, Jinkx to nie tylko dodatki – to pełna transformacja, jak Sailor Moon gotowa do walki.
Wybór nowego prywatnego imienia – i stworzenie prywatnego „ja”, które naprawdę lubię – pomogło mi znów poczuć się stabilnie. Nienawidziłam słyszeć swojego dawnego imienia (Jerick) czy męskich zaimków – chciałam być Jinkx cały czas. Ale Jinkx nie da się utrzymać non-stop. Stworzenie prywatnej tożsamości, którą kocham, było prezentem dla samej siebie. Ale Jinkx i ja to ta sama osoba – to moje sceniczne imię.
Uwielbiam, że wybrałam personę, z którą świat ma się spotkać, i nie zmienię swojego pseudonimu. To drag name, które nadałam sobie, występując w portlandzkich barach, a teraz jest w The New York Times. Stworzyłam ją – nie zamierzam się tego wyrzekać. Przez chwilę myślałam, czy nie używać Hery na co dzień, bo uwielbiam to imię – może nawet zostać aktorką o nazwisku Hera Hoffer. Ale pomyślałam: „Nie, stworzyłaś Jinkx właśnie do tego. Niech ona to robi”.
Ostatnio ktoś przysłał mi zrzut ekranu, jak ten-jeden-gość wprowadza kolejne anty-transowe zarządzenie, a tuż pod tym wiadomością było: „Jinkx Monsoon wyprzedaje Carnegie Hall”. Muszą to widzieć obok siebie – mimo działań tej osoby, my idziemy dalej. Zawsze tak było i zawsze będzie. Lubię przypominać ludziom, że jesteśmy tu, bez względu na wszystko.
Fot. Mettie Ostrowski
Wydaje się, że więź między dragiem a musicalem staje się silniejsza. Drag queens zawsze uwielbiały Judy, Angelę, Lizę itd., ale teraz ja gram w tych produkcjach, Marcia Marcia Marcia w Cabarecie, Orville Peck – którego zawsze postrzegałam jako wykonującego pewną formę dragu – też w Cabarecie. Czy uważasz, że ta relacja się zmienia?
Myślę, że teraz po prostu inaczej to dostrzegamy i celebrujemy. Drag i teatr zawsze były połączone. Chicago gra się od prawie 30 lat, i zawsze była tam Mary Sunshine, prawda? Varla Jean Merman [która grała tę rolę] występowała w dragu na Broadwayu długo przede mną czy kimkolwiek z nas. Termin „female impersonator” pochodzi z wodewilu, a „drag” sięga czasów Szekspira, gdy kobietom nie wolno było grać. To nic rewolucyjnego – rewolucyjne jest to, że teraz to świętujemy, a nie traktujemy jak ciekawostkę czy moment „Wow, patrzcie, drag queen odnosi sukces!”.
Coraz więcej osób nazywa mnie aktorką z karierą drag, albo w podobny sposób. A ja tego nie potrzebuję – możesz mówić na mnie drag queen, wiem, kim jestem. Jestem drag queen i jestem aktorką. Nazywaj mnie tak lub inaczej, to nie zmienia mojej pracy, bo zawsze ją wykonywałam. To, co niesamowite, to queerowy renesans w popkulturze – ale też przerażający. Wspomniałaś Orville’a w Cabarecie, i to naprawdę czuje się jak Akt Pierwszy. Jakbyśmy urządzali imprezę, bo wiemy, że jest zagrożona, więc bawimy się mocniej, póki możemy. Ale wiele najpotężniejszych dzieł sztuki powstało w trudnych czasach. Myślę, że teraz to widzimy i jestem wdzięczna, że mogę być tego częścią.
Rozmowa została zredagowana i skrócona.