Nie ma jednego słusznego sposobu, by na nowo wyobrazić sobie literacką klasykę, i od momentu, gdy pojawiły się pierwsze zdjęcia z adaptacji reżyserki Emerald Fennell, byłam naprawdę ciekawa, jak przedstawi swoją wersję *Wichrowych Wzgórz*. Przyznaję, że nawet trochę urzekła mnie Cathy w wykonaniu Margot Robbie w tej dramatycznej, powiewnej sukni ślubnej (nie zważając na historycznych drobiazgowców—gratulacje z okazji dyplomu z anglistyki, czy coś). Ale najnowsze zdjęcia Jacoba Elordiego jako Heathcliffa? To pozostawia mnie… w rozterce.
**Fot.: Terry Blackburn / Splash News**
**Fot.: Splash News**
Dobra, wiem, że przed chwilą żartowałam z anglistów, ale bądźmy szczerzy: cały sens Heathcliffa polega na tym, że *powinien* być przerażająco, obsesyjnie, definiująco-gorąco przystojny. Elordi jest niewątpliwie przystojny—w końcu to hollywoodzki amant—ale na tych wczesnych ujęciach jego rozbrajający uśmiech, bokobrody i złoty ząb (serio?) niekoniecznie krzyczą „mroczny, magnetyczny dręczyciel dusz”. To tylko moja opinia!
Do tego dochodzi fakt, że Emily Brontë wyraźnie opisuje Heathcliffa jako „ciemnowłosego” i „o ciemnej karnacji”. Owszem, kostiumowe dramaty mają długą historię wybielania postaci, ale *Bridgerton* udowodnił, że widzowie są więcej niż gotowi na różnorodność w gorsetach i krawatach. Więc tak, Elordi wydaje się straconą szansą—ale kto wie? Może zaskoczy nas swoją grą. W końcu ile można naprawdę ocenić na podstawie kilku rozmazanych zdjęć papparazzich?